piątek, 22 lipca 2016

Możesz wszystko, jeśli tylko bardzo chcesz.


„Wolność nie polega na tym, że nie ma się żadnych problemów. Wolność polega na tym, że jest się w stanie sobie z nimi poradzić.”

Powyższe stwierdzenie, na pierwszy rzut oka, wydaje się być zupełnie paradoksalne, jednak, jeśli poprzemy je przykładami, można zrozumieć, że to rzeczywiście prawda.

Wiele osób często myśli sobie:  „Jeśli tylko rozwiążę te problem, w końcu znowu będę mógł być spokojny, znowu będę szczęśliwym człowiekiem”. Tymczasem, z całkowitym rozwiązaniem danego problemu wcale nie jest tak łatwo. Niekiedy wymaga to czasu – nawet wielu lat. A człowiek, jeśli przez te lata będzie wyłącznie czekał, aż jego problem się skończy, to naprawdę zwariuje. I wtedy będzie miał podwójny problem.

Dlatego nieustannie należy szukać wyjścia z trudnych sytuacji. Nawet jeśli samo szukanie ma trwać latami – niech trwa. Nie można czekać „z założonymi rękami” aż coś „samo” się kończy, samo się zmieni. Być może, wiele rzeczy dzieje się samoistnie, bez naszej woli, ale my także, mimo wszystko, powinniśmy walczyć z widocznymi przeciwnościami.

Walczyć o to, na czym nam najbardziej zależy. To złota zasada na drodze w rozwiązywaniu problemów. Można całymi latami wmawiać sobie, że czegoś się nie umie, ale można także po prostu – latami ćwiczyć, uczyć się, być konsekwentnym na drodze do osiągnięcia swojego celu.
 – Chcesz pisać? Pisz! Nie wychodzi Ci? Próbuj dalej! Chcesz śpiewać? – Śpiewaj! Śmieją się z Ciebie? Nie zwracaj na nich uwagi!

Być może „problem” nie minie od razu ,ale musisz wiedzieć, że nie jesteś więźniem problemu. Może od dłuższego czasu zmagasz się z chorobą, wiesz, że jej wyleczenie jest trudne, a może nawet „niemożliwe”, ale nie możesz stale tylko o tym myśleć. Myśl o czymś ważniejszym i… rób to, co kochasz.
Dobrym przykładem do powyższych rozmyślań jest śp. ks. Jan Kaczkowski, który swoją postawą, swoim pełnym energii życiem udowodnił, że pomimo bardzo poważnej choroby można być szczęśliwym człowiekiem i… nie przejmować się. Ks. Kaczkowski miał glejaka mózgu. Nieoperacyjnego. Lekarze dawali mu kilka miesięcy życia, maksymalnie rok, a on z tą „bombą” w głowie żył ładnych parę lat. I nie przejmował się, że może za kilka dni umrze, opuści bliskich, nie dokończy jakichś „superważnych spraw”... Po prostu – do końca „robił swoje”. Mówił także: „Nie martw się przez cały dzień. Wyznacz sobie na to godzinę, a później ciesz się życiem”. Ta godzina zamartwiania się to i tak za dużo, ale może ona pomóc zrozumieć człowiekowi, co lepszego może zrobić zamiast rozpaczać.

Znajdź sobie cel. Rób to, co kochasz, co sprawia Ci radość. Chociaż wiem, że „łatwo się mówi”. Jednak mimo wszystko trzeba walczyć. Nie można się poddać. Padłeś? – Powstań i idź dalej! Nawet jeśli upadniesz jeszcze tysiące razy, jeszcze nie raz się potłuczesz, zedrzesz kolana, a na Twojej drodze nie pojawi się ani jedna osoba, która ci pomogła, opatrzyła rany. Nie przejmuj się – jesteś wstanie sobie poradzić!


„Nie mów Bogu, że masz wielki problem. Powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.”

Sia

3 komentarze:

  1. Obrany cel to już połowa sukcesu. Nasz myśli kształtują naszą rzeczywistość.

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo mądre słowa i zarazem motto :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny wpis!
    http://literacki-wszechswiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń