„Wolność
nie polega na tym, że nie ma się żadnych problemów. Wolność polega na tym, że
jest się w stanie sobie z nimi poradzić.”
Powyższe
stwierdzenie, na pierwszy rzut oka, wydaje się być zupełnie paradoksalne,
jednak, jeśli poprzemy je przykładami, można zrozumieć, że to rzeczywiście
prawda.
Wiele
osób często myśli sobie: „Jeśli tylko rozwiążę
te problem, w końcu znowu będę mógł być spokojny, znowu będę szczęśliwym
człowiekiem”. Tymczasem, z całkowitym rozwiązaniem danego problemu wcale nie
jest tak łatwo. Niekiedy wymaga to czasu – nawet wielu lat. A człowiek, jeśli
przez te lata będzie wyłącznie czekał, aż jego problem się skończy, to naprawdę
zwariuje. I wtedy będzie miał podwójny problem.
Dlatego nieustannie należy szukać wyjścia
z trudnych sytuacji. Nawet jeśli samo
szukanie ma trwać latami – niech trwa. Nie można czekać „z założonymi rękami”
aż coś „samo” się kończy, samo się zmieni. Być może, wiele rzeczy dzieje się
samoistnie, bez naszej woli, ale my także, mimo wszystko, powinniśmy walczyć z widocznymi
przeciwnościami.
Walczyć o to, na czym nam najbardziej
zależy. To złota zasada na drodze w
rozwiązywaniu problemów. Można całymi latami wmawiać sobie, że czegoś się nie
umie, ale można także po prostu – latami ćwiczyć, uczyć się, być konsekwentnym
na drodze do osiągnięcia swojego celu.
– Chcesz pisać? Pisz! Nie wychodzi Ci? Próbuj
dalej! Chcesz śpiewać? – Śpiewaj! Śmieją się z Ciebie? Nie zwracaj na nich
uwagi!
Być może „problem” nie minie od razu ,ale
musisz wiedzieć, że nie jesteś więźniem problemu. Może od dłuższego czasu zmagasz się z chorobą, wiesz,
że jej wyleczenie jest trudne, a może nawet „niemożliwe”, ale nie możesz stale
tylko o tym myśleć. Myśl o czymś ważniejszym i… rób to, co kochasz.
Dobrym
przykładem do powyższych rozmyślań jest śp. ks. Jan Kaczkowski, który swoją
postawą, swoim pełnym energii życiem udowodnił, że pomimo bardzo poważnej
choroby można być szczęśliwym człowiekiem i… nie przejmować się. Ks. Kaczkowski
miał glejaka mózgu. Nieoperacyjnego. Lekarze dawali mu kilka miesięcy życia,
maksymalnie rok, a on z tą „bombą” w głowie żył ładnych parę lat. I nie
przejmował się, że może za kilka dni umrze, opuści bliskich, nie dokończy jakichś
„superważnych spraw”... Po prostu – do końca „robił swoje”. Mówił także: „Nie
martw się przez cały dzień. Wyznacz sobie na to godzinę, a później ciesz się
życiem”. Ta godzina zamartwiania się to i tak za dużo, ale może ona pomóc
zrozumieć człowiekowi, co lepszego może zrobić zamiast rozpaczać.
Znajdź sobie cel. Rób to, co kochasz, co sprawia Ci radość. Chociaż
wiem, że „łatwo się mówi”. Jednak mimo wszystko trzeba walczyć. Nie można się
poddać. Padłeś? – Powstań i idź dalej! Nawet jeśli upadniesz jeszcze tysiące
razy, jeszcze nie raz się potłuczesz, zedrzesz kolana, a na Twojej drodze nie
pojawi się ani jedna osoba, która ci pomogła, opatrzyła rany. Nie przejmuj się –
jesteś wstanie sobie poradzić!
„Nie
mów Bogu, że masz wielki problem. Powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego
Boga.”
Sia
Obrany cel to już połowa sukcesu. Nasz myśli kształtują naszą rzeczywistość.
OdpowiedzUsuńbardzo mądre słowa i zarazem motto :)
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis!
OdpowiedzUsuńhttp://literacki-wszechswiat.blogspot.com/