sobota, 30 sierpnia 2014

Pająki i węże...

"To był błąd, bo przywiązałam się, 
Jedyne czego teraz chcę, 
Nie chcę pamiętać..."
- Paulina Lenda




Możecie mnie pytać, co się ze mną dzieje - ja nie wiem. Do dziecka panicznie boję się pająków. Miałam kiedyś krótki okres, że się ich nie bałam, ale teraz ten strach znowu wrócił. Ale, na domiar tego, teraz boję się nie tylko pająków; teraz boję się także świerszczy, chrabąszczów, a nawet motyli, które jako mała dziewczynka kochałam! (do mojego pokoju w lecie często wlatywały motyle, a gdy siadały na firance, ja je łapałam w ręce i... nie bałam się tego, że któryś mnie ugryzie, ani tego, że on w ogóle się rusza!).

Niedawno jeszcze śmiałam się z koleżanką, że ona boi się panicznie węży, a pająków się nie boi (czyli odwrotnie jak ja). Opowiadała mi o tym, że nawet węże na obrazku ją straszą - zwykłe nie ruszające się węże... To już jest dla mnie trochę przesada, ale... Żeby ją trochę "zdenerwować", a trochę na żarty rysowałam na kartce węże, a ona - ku mojemu zaskoczeniu - czuła do nich obrzydzenie. Co jest zaskakujące, po paru tygodniach mojego codziennego rysowania węży, ona powiedziała mi, że już się ich mniej boi, i że to wszystko dzięki moim rysunkom. Powoli zaczęła przekonywać się także do wężów na fotografii (choć ten proces trwał trochę dłużej).

Ja z kolei mam tak, że na pierwszy widok pająka od razu "wpadam w szał"; ogrania mnie absolutna panika, piszczę, krzyczę i jak oparzona odskakuję na metr od tego przerażającego stworzenia. Ale mój atak paniki nie zawsze trwa długo - gdy zauważam, że pająk "niewiele się rusza" i nie czuję z jego strony "ataku", wtedy stopniowo podchodzę do niego coraz bliżej i... stopniowo się z nim oswajam. Nie przekraczam jednak pewnych barier: nie dotykam go patykiem (choć w ostateczności ew. patykiem lub jakąś rzeczą byłabym gotowa go "odstraszyć", przepędzić), nie biorę do rąk.
Inaczej rzecz by wyglądała, gdyby pająk "siedział na mnie". Wtedy to na pewno moja panika byłaby jeszcze większa. Cokolwiek, gdy spadnie na mnie (np. z drzewa) od razu wywołuje we mnie ogromną histerie i zdenerwowanie - dopóki wiem, że to coś "na mnie jest" nie jestem w stanie się opanować i zachowuję się dosłownie jak opętana; w myślach błagam, żeby ktoś "to" ze mnie zdjął.

Jak już wspomniałam - potrafię się oswoić, przyzwyczaić do pająków, ale pod warunkiem, że one nie będą się ruszać. Dzięki temu chwilowemu spokoju udało mi się zrobić kilka zdjęć "ogromnemu"  pająkowi. Wiadomo, najgorzej było, jak się ruszał (a po tych zdjęciach widać, że od czasu do czasu zmieniał pozycje - dobry model! :-D), wtedy na chwile "zamierałam", ale udało mi się - chociaż trochę - przezwyciężyć strach.

Zobaczcie efekty i oceńcie sami:

Pierwsze nieśmiałe zdjęcie - z daleka
Nieco odważniej...


" - Czas na obiad..."


 Wiem, zdjęcia nie są idealne (są trochę słabej jakości; trochę rozmazane, niewyraźne, za mało ostre...) Ale staram się jak mogę, aparatem 10.1 Mpx (śmiech), ale jak ja sobie to wmawiam, jak nauczę się robić dobre zdjęcia na takim, to na lepszym - kiedyś - będę robiła... lepsze ;)

Czekam na Wasze opinie - najlepiej takie SZCZERE DO BÓLU :)

Pozdrawiam,
SIA

środa, 27 sierpnia 2014

Wakacyjne pocztówki #2

"Zostawmy to, co było
Przeżyjmy to, co jest
Tak wiele się zdarzyło
I przydarzy jeszcze się"
 - Ania Rusowicz



Witajcie,
Pierwsze kolaże zaczęłam robić dokładnie rok temu na wakacjach. Na ubiegłorocznych wakacjach zrobiłam ich naprawdę wiele - i większość wielkości A4. Na tegorocznych wakacjach zrobiłam tylko 6 kolaży i wszystkie wielkości pocztówek. Może to trochę z braku chęci do tworzenia, a może trochę dlatego, że zamiast na klejenie kolaży większość swojego wolnego czasu poświęcałam na czytanie książek i oglądanie filmów. 
Pierwszą część kolaży możecie zobaczyć tutaj , drugą część dodaję dzisiaj. Dwóch prac z tych kolaży już nie ma - zostały wysłane w listach do znajomych - ale mam nadzieję, że za rok na wakacjach uda się skleić kolejne pocztówkowe kolaże i będzie ich zdecydowanie więcej niż na tegorocznych wakacjach :)

Co myślicie o takich pocztówkach? Chcielibyście taką dostać czy wolicie tradycyjne?
Który kolaż podoba Wam się najbardziej? :)

Pozdrawiam, SIA




tył jednej z pocztówek

sobota, 16 sierpnia 2014

Wspomnienia minionej... jesieni.

I tylko tyle mi po Tobie zostało, co po jesieni liści - wspomnienia minionej wiosny. Niewdzięczne uczucia; one pozostają na zawsze [na dnie serca i bolą dotkliwie], a Ciebie nie będzie już nigdy...
***
A może jeszcze chociaż raz? Jesienne liście są co roku... - Nie!
 
Bywają takie jesienie, gdy nawet liści złotych nie ma, a z drzew - uśmierconych przez deszcz, wiatr, burze; opuszczonych przez słońce, ptaki, owoce - spada, szary jak dym z komina, popiół...  

Słońce, ptaki, owoce zapominają, nie chcą go [drzewa] znać, a deszcz, wiatr, burze - niewdzięczne (tu: wyklęte)! - bezsilnie się buntują. Nie mogą pomóc biednemu drzewu, z góry, tak jak ono same, są skazane na klęskę. 
Jemu nikt nie może już pomóc... 
Deszcz wyraża jego tęsknotę, wiatr bezradność, a burze wielką złość, oburzenie... Ono samo nic nie może zrobić - tylko umiera z żalu i samotności...
Ale wierni przyjaciele są zawsze niezastąpieni! 
Nocami wiatr utuli, deszcz stłumi wewnętrzny smutek, a burze "wykrzykną" żal, frustracje, zawód...
Tylko dnie... Stara się być silne, nie chce ciągle obciążać zawsze wiernych przyjaciół swoimi problemami. Wszystko dusi w sobie... Lecz przyjaciele to widzą i ciągle buntują się - pada, grzmi, wieje... 

Tak najłatwiej wytłumaczyć "dołującą pogodę".

Kochany deszczu, wiem co czujesz!

/Wybaczcie mi za te głupoty ;-) Od "takich moich przemyśleń" wiele się zaczęło, powstało wiele opowiadań -a później wierszy - w dzieciństwie (najwyraźniej cofam się w rozwoju, że znowu tak piszę(?)...)
Ech.. Tak tylko wyraziłam swoje emocje... z  czystych nudów. To miał być 14 wersowy wiersz, a rozrósł się tak, że powstało opowiadanie (może poetyckie) marzenie... do poetyckiego jeszcze mi daleko!)/


"Niech spłynie ta ostatnia
jak łza czysta..."



~ SIA

wtorek, 12 sierpnia 2014

Gdy budzi się noc...

"Bez Ciebie nie potrafię żyć
o Tobie wszystkie moje sny
dla Ciebie każdy oddech mój
bez Ciebie nie ma mnie..."
- JoKo "Budzi się noc"



W oczach tego kota zakochałam się od pierwszego ujrzenia!  Te jego błękitne jak morze duże oczy mnie hipnotyzują swoim urokiem. Podobno jak urośnie ten kolor oczu mu się zmieni - podobno - ale dla mnie i tak zawsze będzie wyglądał równe pięknie. ♥

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Różne-różności, czyli muzyczne nowości #2

Witajcie!

Jakiś czas temu na moim blogu pojawił się u mnie post z muzycznymi nowościami, dzisiaj postanowiłam dodać "kontynuacje" tego postu i przedstawić Wam kolejne muzyczne nowości, które bardzo mi się spodobały (a trochę ich się nazbierało). Ten post będzie troszkę inny, ponieważ zamiast dodawać krótkie opisy dotyczące wykonawców i samej piosenki, będę dodawała cytaty z tych piosenek i krótkie moje myśli ;-) <czytaj więcej>


niedziela, 10 sierpnia 2014

[*]

Dzisiejszy post bardzo nietypowy, bo z wyjątkową dedykacją, dla wyjątkowej osoby...
(Nie musicie czytać, list jest dość długi i prywatny, i rozumiem, że nie każdego to interesuje.)
Dlaczego napisałam taki post? Chciałam, żeby z jednej strony mi "ulżyło", móc lepiej zrozumieć, pogodzić się z tą trudną dla mnie sytuacją, a z drugiej strony, list, który napisałam jest moim swoistym hołdem dla tejże wspaniałej osoby, której mam nigdy nie zapomnę..

"Odchodząc zabierz mnie
Proszę weź mnie też..."



piątek, 1 sierpnia 2014

Niezwykła książka + zdjęcia: 'Moja rodzinka' i krajobrazy-natura cz.1

"Wyczytałam to z Twoich ust
wyczytałam z Twojej twarzy
może kiedyś powiesz: wróć
może kiedyś mi wybaczysz

bo..."


Witajcie,

Dzisiaj gorąco jak zwykle, choć rano wcale na taki upał się nie zapowiadało. Poranek przywitał mnie chłodny i ponury, jakby miało zanosić się na deszcz.

Wstałam - chyba już tradycyjnie - o godzinie 7 (choć w roku szkolnym nawet o tej godz. jest mi ciężko wstać). Dzień rozpoczęłam od porannej kawy i... książki. ;-)

Przyznam się szczerze, rzadko zdarza mi się czytać "z samego rana". Zazwyczaj pierwsze robię "coś konkretnego", a dopiero później idę z książką na dwór i tam - tradycyjnie - na ławce pod moimi ukochanymi drzewami siadam i czytam, aż do popołudnia ;-)
Ponieważ dzisiaj zaczęłam czytać tak wcześnie, to pewnie książka, którą teraz czytam jest jakaś bardzo ciekawa? Otóż, właśnie tak jest! 

Wczoraj, przed południem, jak zawsze siedziałam i czytałam książkę na mojej ukochanej ławce. Właściwie to kończyłam ją czytać, ponieważ wtedy zostało mi do przeczytania jeszcze jakieś 10 stron. Byłam absolutnie przygotowana na to, że zaraz skończę ją czytać, dlatego wychodząc z domu, od razu zabrałam ze sobą dwie ksiąski (żebym, jak skończę jedną nie musiała od razu iść po drugą).
Gdy tak siedziałam, zaczytana bez reszty, nagle słyszę głośny krzyk mojej mamy. Nie był to krzyk taki jak, gdyby coś się paliło, był to raczej krzyk szczęścia. Moja mama krzyczała, idąc w moją stronę, już od furtki (a do furtki do mojego magicznego miejsca jest dobrych kilka metrów). A krzyczała, ponieważ miała dla mnie dobrą nowinę... Okazało się, że przed chwilą przyjechał kurier i zostawił dla mnie małą przesyłkę! Mama, znając moje oczekiwania, "przyleciała" jak najszybciej, by mnie o tym poinformować i wręczyć mi długo oczekiwaną paczkę.
A co zawierała ów paczka? To właśnie ona sprawiła, że zaczęłam dwa razy szybciej czytać książkę, którą wtedy miałam na kolanach, spowodowała, że drugą książką, którą miałam przeczytać jako "następną" z powrotem odłożyłam na półkę i to ona była powodem mojego porannego lenistwa... W paczce znajdowała się cudowna książka!
Od razu, gdy tylko dokończyłam poprzednią książkę zaczęłam czytać tę nową.

Ciekawi jesteście, co to za książka? Ta książka przeniosła mnie w cudowne, malownicze miejsce. Zaczynając ją czytać, już po przeczytanych  pierwszych rozdziałach, wiedziałam, że TO JEST TO - dokładnie to, czego było mi potrzeba! Ciężko przerywa się czytanie tej książki, ciągle chce się więcej i więcej, aż w końcu pozna się całą niezapomnianą historię. 

A książka, o której mowa to "Wymarzony czas" - Magdaleny Kordel. Niezwykle wciągająca historia Madeleine i jej przyjaciół oraz ludzi mieszkających w Malowniczym. A mieszkają tam ludzie tacy sami, jak wszędzie - mający wiele swoich problemów, zmartwień - jednak Malownicze ma w sobie coś niezwykłego, "coś", co nie pozwala o nim zapomnieć; miejsce, do którego się wraca; tajemnicze, niezwykłe, magiczne, ale - przede wszystkim - ...malownicze!

Poranek w Malowniczym i "z Malowniczym" okazuje się wspaniałym początkiem i daje energię na cały dzień!

Ja tu się rozpisałam, a obowiązki wzywają. Ale pocieszający fakt jest taki, że im szybciej uporam się z pracą, tym szybciej znowu będę mogła "wrócić" do Malowniczego. Ten fakt zdecydowanie motywuje do szybkiego działania, bo nagroda jest bezcenna - chwile spędzone ze wspaniałą książką.


Miłego dnia,
SIA.

Imion moich kochanych kotek pisać nie będę - są chyba zbyt "osobiste" ;-)