Tylko orły szybują nad granią,
Tylko orłom nie straszna jest przepaść,
Wolne ptaki wysoko latają,
Już za chwilę wylecimy z gniazda!
Kochani, dzisiejszy post będzie dość nietypowy, ale po
prostu muszę wypełnić swój obowiązek i muszę
napisać Wam o kimś, kto jest dla mnie bardzo ważny, kto jest dla mnie idealnym
wzorem i przykładem tego, jak pomimo różnych trudności, przeciwności można
stale być wspaniałym, bezwarunkowo kochającym wszystkich ludzi człowiekiem.
Chciałabym napisać Wam o zmarłym niedawno ojcu
Janie Górze, dominikaninie, inicjatorze
Spotkań Młodych na Lednicy.
Na samym początku chciałabym powiedzieć, że jestem
wdzięczna ojcu Janowi szczególnie za to, że nauczył mnie wielkiej miłości. Miłości do każdego człowieka,
niezależnie od jego poglądów, od jego statusu, płci, roli w społeczeństwie.
Nauczył mnie miłości do każdego! Nie pamiętam w jaki sposób po raz pierwszy
dowiedziałam się o o. Janie, ale pamiętam pierwsze jego rekolekcje internetowe,
które obejrzałam, akademickie rekolekcje adwentowe. Ojciec Góra podczas tych
rekolekcji często powtarzał do młodzieży „Kocham Was”, „Jesteście piękni”.
Szczególnie zadziwiające było to z jak wielką szczerością i bezpośredniością on
te słowa wypowiadał. Pewnie, gdybyśmy usłyszeli takie wyznanie od kogoś
nieznajomego na ulicy, uznalibyśmy go za wariata, ale właśnie takiej miłości
uczył ojciec Jan. Żeby nie bać mówić się „Kocham Cię”, „Jesteś ważny” nawet do
osób, których nie znamy. Bo przecież wszyscy pochodzimy od Jednego Boga, a On
nas wszystkich kocha jednakowo, wszystkich nas stworzył z tak samą wielką
miłością. Nawet jeśli ktoś jest bezdomny, chory czy z innego powodu
nieszczęśliwy, tak samo powinniśmy umieć powiedzieć mu szczerze „Kocham Cię”.
Od momentu, gdy już poznałam ojca Jana za pośrednictwem
internetu, od razu wiedziałam, że chcę poznać go osobiście. Bardzo chciałam
pojechać na Spotkanie Młodych do Lednicy. W tym roku się nie udało (Lednica
wypadła dzień przed ślubem mojego brata!), więc może za rok – pomyślałam. Ale
za rok chyba też się nie uda (uda się pojechać, ale nie uda się poznać tego niesamowitego człowieka). Gdy usłyszałam o śmierci o. Góry to był dla mnie
wielki cios. Chyba niewiele osób tak ma, że przywiązuje się do ludzi, nawet
dobrze ich nie znając. Rozumiem tych, którzy często przyjeżdżali na Lednicę,
spotykali się, rozmawiali z ojcem Janem… A ja? Ja tylko słuchałam jego kazań,
wypowiedzi. Znałam go tylko „wirtualnie”, ale mimo tego ogromnie się do niego
przywiązałam…
Różne rzeczy ograniczają nas przed stałą miłością. Nie
możliwe jest, by znać i kochać cały świat i wszystkich ludzi… A może jednak
jest możliwe? Ojciec Jan zawsze, będąc na Lednicy, starał się każdego osobiście
poznać, zamienić z nim choć kilka słów. Jako organizator nigdy nie stał z boku,
nie przyglądał się młodzieży tylko zawsze był między nimi.
Wielu mówi, że po Janie Pawle II on był kolejnym
Polakiem, który tak szczerze kochał i walczył o młodzież; o to, by nie
marnowali swojego życia, by byli żywymi głosicielami wiary i nosicielami Nadziei.
Zresztą dla o. Jana papież-Polak był wielkim wzorem i przykładem do
naśladowania. [Jak często mawiał - był wielkim "Fanem Papieża"]. Gdy tylko miał okazję starał się spotykać z Janem Pawłem II.
Właściwie o jego przyjaźni z papieżem jest wiele historii i anegdotek.
Chociażby jak o. Jan „odlewał” rękę Jana Pawła II. Ojciec Góra zawsze później
powtarzał, że ten odlew ręki to jest jego „antena do Nieba”. Ale nie chcę
przytaczać tutaj wszystkiego, co już wcześniej ktoś inny powiedział, dlatego
odsyłam Was do świetnego artykułu, pełnego historii wziętych z życia ojca Jana
Góry.
Ksiądz Tischner powiedział kiedyś o ojcu Janie wspaniałe
zdanie: „On już taki jest. Jeden taki
musi być”. I właśnie taki był ten zmarły dominikanin. On musiał taki być. Za to
kochała go polska młodzież. Dzięki swojej postawie był ojcem dla tak wielu młodych ludzi,
tak wielu z nich zaprowadził do Boga.
Na koniec chciałoby się powiedzieć, że choć odszedł, zostało
nam po nim wspomnienia, kilka książek, kilka nagrań video, została Jamna,
Hermanice, Lednica… Ale to nie do końca prawda! Bo on z nami też został. Został
z każdym młodym człowiekiem, który dzięki niemu odnalazł lub nadal szuka Drogi
do Boga... Niezależnie od tego, czy ktoś go znał osobiście. Przecież św. Jana Pawła II też nie każdy znał osobiście, a pewne jest, że on teraz nieustanie wspiera z Nieba młodych, ale także chory i cierpiących.
I ja również, pewnie, gdyby nie to moje wielkie przywiązanie do ojca Jana nigdy nie zmusiłabym się, żeby napisać ten tekst. Pisałam go przez 2 dni
(z długimi przerwami pomiędzy jednym a drugim dniem), ale jednak się udało. Chociaż w sumie pewnie mogłam się postarać bardziej, ale... starałam się ;) „Kocham
Was, dlatego od Was wymagam…”.
Mam nadzieję, że wybaczycie mi ten tekst - trochę odbiegający od tematyki mojego bloga, ale musiała go napisać, ponieważ uważam że ojca Jana powinien znać każdy, bo to był Wspaniały Człowiek! ♥
Pozdrawiam Was serdecznie,
Sia
Osobiście na Twoim blogu bardzo podoba mi się to, że jest tam różnorodna tematyka :) Co do postaci o. Góry, to bardzo cieszę się, że przybliżyłaś Nam jego osobę :)
OdpowiedzUsuń