„Kościelna wiosna”
– na pierwszy rzut oka ten tytuł mówi nam niewiele. Owszem, wiemy, czym jest
wiosna, ale, gdy czytamy takie hasło, ciężko nam od razu powiązać ze sobą te
dwie, powiedziałabym, sprzeczne ze sobą, kwestie. Jednak, gdy wczytamy się
głębiej w rozmowę z biskupem Archidiezecji Krakowskiej Grzegorzem
Rysiem, jesteśmy wstanie zauważyć, że ta metafora rzeczywiście ma sens.
Już samo słowo „wiosna” powinno kojarzyć nam się z „tym,
co następuje po zimie”; z przebudzeniem „na nowo” do życia, z ponownym
rozkwitem, rozwojem, z wielobarwnością. I właśnie o takiej wiośnie opowiada bp
Ryś, tyle że chodzi tu oczywiście o kościelną wiosnę. Bo wbrew pozorom, ale w
ówczesnym Kościele katolickim także mamy do czynienia z rozwojem – i to dość
sporym. Choć ten rozwój przez młode osoby nie do końca jest zauważany, to
jednak ludzie starsi i księża z pewnością zauważają te „stałe przemiany” w
Kościele katolickim.
A całą tę „wiosnę” zapoczątkował Sobór Watykański, który
nieco uświadomił, jak ważne są stałe przemiany w Kościele; jak ważna jest „nowa
ewangelizacja”*. I właśnie osobom „średnio-wtajemniczonym” w postanowienia II
Soboru, książka „Kościelna wiosna” naprawdę sporo może rozjaśnić. Biskup
Grzegorz Ryś doskonale wyjaśnia w niej wielką potrzebę „nowej ewangelizacji”,
by zapobiec zastojowi – a nawet – rozpadowi Kościoła.
(*pod pojęciem „nowej
ewangelizacji” kryje się między innymi otwartość na różnego rodzaju współczesne
środki ewangelizacyjne, jak na przykład, media: prasa, telewizja, radio, a
także różnego rodzaju rekolekcje, homilie internetowe, itp.)
Oprócz wyjaśniania, czym jest „nowa ewangelizacja”,
biskup Archidiecezji Krakowskiej opowiada również o wewnętrznym rozwoju Kościoła, czyli powstawaniu licznych wspólnot,
tworzeniu „bliższych relacji” między wiernymi w parafiach. Biskup Ryś
podkreśla, jak ważne dla Kościoła są różnego rodzaju wspólnoty (choć nie zawsze
są one w pełni akceptowane i rozumiane). Sama doskonale pamiętam czasy, gdy
ludzie podchodzili do wspólnot z wielkim dystansem, a nawet byli skłonni uważać
wspólnoty Kościelne za pewnego rodzaju „sekty” (o tym problemie również w
książce wspomina bp Ryś). Prawda jest
jednak taka, że ktoś, kto nigdy nie należał do żadnej wspólnoty nigdy nie
będzie miał o niej właściwego zdania.
Muszę przyznać, że książkę tę na początku czyta się dość
trudno; można mieć wrażenie, że jest ona napisana bardzo teologicznym językiem
[że bp Grzegorz Ryś mówi bardzo teologicznym językiem - co poniekąd jest prawdą - bo książka jest zapisem
rozmowy z biskupem]. Jednak, wydaje mi się, że po przeczytaniu pierwszych rozdziałów
można się do tego teologicznego języka przyzwyczaić i treść będzie w pełni (albo
chociaż w 80%) zrozumiała.
Jako, że sprawy Kościoła nie są mi obojętne, książkę tę
przeczytałam z wielkim zainteresowaniem. Także, sam biskup Grzegorz Ryś jest
osobą przeze mnie bardzo podziwianą i szanowaną, dlatego z tym większa
przyjemnością wgłębiłam się w tę lekturę. I myślę, że w przyszłości chętnie sięgnę
po inne książki Biskupa. A "Kościelną wiosnę" serdecznie wszystkim polecam!
A
może ktoś z Was sam kiedyś należał do Oazy lub jakiejś innej wspólnoty? Jakie
są Wasze doświadczenia z rekolekcji oazowych/wspólnotowych?
Zapraszam do dyskusji!
Pozdrawiam,
Sia ♥
Zdecydowanie nie dla mnie. To zupełnie nie moja tematyka.
OdpowiedzUsuńChyba nie jestem przekonana do tej książki :)
OdpowiedzUsuńPtysiablog
oj pozycja nie dla mnie...
OdpowiedzUsuńNie moje klimaty.
OdpowiedzUsuńOj..... nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie :), ale osobiście nie moja tematyka :/ Jedyną książkę, którą przeczytałam o tematyce religijnej jest biografia świętego Jana Pawła II :) Chyba na tej jednej pozycji pozostanę ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że samo słowo " wiosna " w tytule nie czytając książki może prowadzić do przebudzenia, odrodzenia, odświeżenia itp...pozdrawiam i dziękuję za wizytę :)
OdpowiedzUsuńHmm ostatnio często wpadają mi w ręce książki o tematyce religijnej, więc w przeciwieństwie do poprzedników zdecydowanie 'moja tematyka'. ;) Nigdzie na nią nie natrafiłam gdy szukałam innej książki religijnej. We wspólnocie jestem, choć nie jest to Oaza ani żadna z bardziej znanych, od prawie dwóch miesięcy. Czekam jeszcze żeby dołączyć się do Neokatechumenatu. Na tą chwilę mogę powiedzieć, że wspólnota wiele daje. Człowiek się otwiera, uczy się wyrażać swoje zdanie, odczytywać słowo Boże, rozmawiać o Bogu. Wspólnota daje siłę do działania, dodaje odwagi, a przy okazji można poznać wspaniałych ludzi. Zawsze po spotkaniach wracam szczęśliwa, uśmiecham się do siebie przetwarzając wszystko co się działo danego wieczoru. ;)
OdpowiedzUsuńInteresująca propozycja!
OdpowiedzUsuń