Czy choroba może być usprawiedliwieniem? Pretekstem do pogodzenia się z
kimś? Wiele osób właśnie tak traktuje chorobę. Czegoś nie zdążyli zrobić w
swoim życiu, gdy byli zdrowi, a gdy „mają umrzeć” nagle wszystko chcę naprawić…
Niby lepiej późno niż wcale, ale niech ten film będzie przestrogą, że nie warto
odkładać ważnych spraw na później.
Bartek (w filmie Tomasz Kot)
dowiaduje się, że jest chory na raka. Przez pół życia był alkoholikiem, nie
dbał o swoje relacje rodzinne, żona i córka nie utrzymują z nim kontaktu,
religia jest mu obojętna… Praca, dom, piwo, spotkanie z kolegami, sen… i od
nowa – tak wyglądał jego dzień. Nie przejmuje się swoim życiem, można nawet
powiedzieć, że je marnuje na każdym kroku – do czasu, aż dowiaduje się, że za
kilka miesięcy może umrzeć. Co zmieni się, gdy dowie się o złośliwym
nowotworze? Zmieni się sporo: doceni wszystko, co wcześniej bagatelizował.
Tylko, czy nie będzie za późno?
Wiedziałam, że film ten
spodoba mi się ogromnie. Nie mogłam się doczekać kiedy go zobaczę, jednak cały
czas obejrzenie go odkładałam w czasie. Chociaż może to i lepiej – nie oglądałam
go bezmyślnie, lecz w chwili, gdy naprawdę wiele mogłam z niego „skorzystać” ,
wyciągnąć wnioski.
W filmie „Żyć nie umierać” w reż.
Macieja Migasa zostało poruszonych
bardzo wiele problemów społecznych. Zdecydowanie nie jest to produkcja, którą
można obejrzeć na szybko, bez zastanowienia i zapomnieć. Film zmusza do
myślenia i w bardzo piękny, prosty sposób ukazuje trudności, z którymi zmaga
się wiele osób. Nie można obok niego przejść obojętnie, wiele fragmentów z niego na długo zostaje w pamięci.
Płakałam na wielu scenach: gdy
Bartek szukał kontaktu z żoną i córką, gdy rozmawiał z przyjaciółmi alkoholikami,
gdy przejechał setki kilometrów, by spotkać się z córką… Tych poruszających
scen było wiele i każde pozwoliły mi zrozumieć coś innego. Zrozumiałam między
innymi, że choroba nie jest usprawiedliwieniem, a prawdziwi przyjaciele są
zawsze – nawet w najtrudniejszym dla nas czasie. Może to, co zrozumiałam jest
dla wielu oczywiste, ale to, w jaki sposób to wszystko zostało pokazane na
filmie, z pewnością wzruszyłoby nawet najmniej wrażliwą osobę.
Także wiele razy się śmiałam,
chociaż, ponieważ film jest bardziej dramatyczny, te śmieszne momenty szybko
wyleciały mi z głowy. Jednak twórcy filmu, chyba nie do końca chcieli, żeby film
był kojarzony tylko jako dramat. Końcówka filmu doskonale podkreśla pozytywne
strony filmu – a raczej głównego bohatera, który po śmierci nie chciał być
pamiętany tylko jako ktoś smutny, przytłoczony chorobą – przeciwnie!
Podobał mi się ten film
bardzo. W skali Filmweb już dałam mu możliwie najwyższą skalę i wiem, że na
długo zostanie mi w pamięci. Nie rozumiem jego niskich ocen innych osób – dla
mnie jest genialny. Rzadko zdarzają się takie dobre filmy, dlatego ten zdecydowanie
polecam!
Oglądaliście ten film? A może polecacie jakiś
podobny, równie dobry (chętnie obejrzę).
Czekam na Wasze komentarze.
Pozdrawiam,
Sia
Nie oglądałam tego filmu, ale mam zamiar.
OdpowiedzUsuńBuziaki! :*
http://cudowneksiazki.blogspot.com/
dobrze wiedzieć ze jest taki film:)
OdpowiedzUsuńPostaram sie obejrzeć, coś czuje ze bede płakać na tym filmie:)
OdpowiedzUsuńJa czekam na to aż film wejdzie do mojego ulubionego kina.
OdpowiedzUsuńWstyd się przyznać, ale nigdy nawet nie słyszałam o tym filmie. Chyba czas nadrobić zaległości :)
OdpowiedzUsuńChciałam obejrzeć ten film, ale po premierze jakoś było o nim cicho i zapomniałam. Po przeczytaniu tego co napisałaś wiem, że muszę jak najszybciej nadrobić tę zaległość :>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, M :>
Tytuł posta bardzo mnie zainteresował :)
OdpowiedzUsuńFilm na pewno będę chciała obejrzeć. Tym bardziej, że temat osób chorych na nowotwór jest mi bardzo bliski :(
Byłam w kinie na tym filmie, ale w sumie spodziewałam się większej rewelacji :)
OdpowiedzUsuńOglądałam film, spoko nawet ;)
OdpowiedzUsuń