O tym z reguły się nie mówi. To jest dość delikatny temat. Nie powinno
się go poruszać – Taka jest opinia wielu osób. Tylko właściwie, dlaczego miałby
to być „temat tabu”? Może po prostu dlatego, żeby nie robić niepotrzebnej
sensacji, albo żeby – nie gorszyć osób wierzących, mających jasne zasady…
O tym, jak jakiś kleryk czy
zakonnik opuści seminarium/zakon, zazwyczaj wiedzą wszyscy zainteresowani. Byli
księża czy zakonnicy nie obawiają się mówić o swojej kościelnej przeszłości. W końcu, nie zawsze jest w tym coś złego,
nie każdy ma powołanie… Zupełnie inaczej jest z siostrami zakonnymi. Zakonnice
albo zostają w klasztorze na zawsze, albo po prostu starają się o tym zapomnieć,
z nikim o tym nie rozmawiają. Nie chodzi o wstyd – raczej o to, że nie ma po co
do tego wracać.
Marta Abramowicz w swoim reportażu „Zakonnice odchodzą po cichu”, jako pierwsza reporterka w Polsce,
postanowiła zająć się tematem
odchodzenia zakonnic z klasztorów. Jak sama pisze – to zadane nie było łatwe,
ponieważ niewiele znalazło się chętnych byłych sióstr, które chciałyby o tym
opowiadać. To niełatwy temat, bardzo delikatny, jednak dobrze, że taka książka
powstała – ludzie powinni znać chociaż minimum prawdy, nawet, gdyby miała to
być niewygodna prawda.
To w jaki sposób zakonnice traktowane
są w klasztorze przeraża. Jednak o tym się nie mówi, bo posłuszeństwo tego
siostrom zabrania. Po wystąpieniu, też z reguły nie powinno się o tym mówić, ponieważ
nie wypada narażać swojego zgromadzenia
na złą opinię… Dlatego bardzo ciężko było zebrać Marcie Abramowicz materiał do
tej książki. Zakonnice, które odchodzą zazwyczaj próbują zapomnieć o tym, co
tam przeżyły. Często przestają wierzyć w Boga, a z Kościołem nie chcą mieć nic
wspólnego. Tak klasztor potrafi zniszczyć psychikę. Jednak leczyć można się
dopiero „na wolności”, w klasztorze – tylko za zgodą przełożonej. Nawet
zakonnicy, spowiednicy sióstr w klasztorach, opowiadają, że to, co tam się
dzieje nie jest normalne, a zakonnice nazywają „współczesnymi niewolnicami”.
Jednak Siostry Generalne niewiele sobie z tego robią, nadal żyją trzymając się przedpoborowych,
sztywnych zasad. Może ta książka coś zmieni?
Przyznam się, że miejscami
ciężko było mi czytać tę książkę. Zresztą, byłe zakonnice same obawiały się, że
nie zostaną właściwie zrozumiane przez innych. I poniekąd tak jest właśnie w
moim przypadku. Mam jasne, własne poglądy – chociaż szanuję zdanie innych.
Większość z tych kobiet, po opuszczeniu klasztoru, straciły wiarę, przestały
chodzić do kościoła. Można to uznać za skutek uboczny tej „nieszczęsnej dyscypliny
zakonnej”, ale przecież tak nie musi być. Książka ta ukazuje prawdę, jak jest w
większości klasztorów w Polsce (chociaż pewnie nie we wszystkich jest tak samo).
Rozeznanie swojego powołania
to nie jest łatwa sprawa. W rzeczywistości tylko nieliczni są prawdziwie
powoływani. Chociaż, coraz częściej mówi się, że powoływany jest każdy (każdy –
tylko trzeba mieć odwagę i wytrwałość w całkowitym, dobrowolnym życiu z
Chrystusem). Niektórzy właśnie są tacy słabi – byle przeszkoda pojawi się na
ich drodze i od razu się poddają, twierdzą, że nie mają sił, nie dadzą rady, to
nie dla nich droga. Różnie w życiu bywa, nie zawsze właściwie rozezna się swoje
powołanie, dlatego w wystąpieniu, rezygnacji nie zawsze jest coś złego. Inaczej
jest ze ślubami, przysięgą – jak się na coś już deklarujemy, trzeba być chociaż
trochę odpowiedzialnym. Jeśli nie jest się czegoś pewnym – lepiej poczekać.
Jest ciężko, nie wielu udaje
się wytrzymać. Zakonnice jednak zazwyczaj nie mówią o tym, ile wycierpiały, że
wielokrotnie miały dość. Byłe siostry zakonne często w książce wspominają, że
za wzór stawiało im się św. s. Faustynę, ale gdyby tylko znały całą jej historię
– wiedziałyby, że jej też na początku było ciężko. O tych trudnościach wewnątrz klasztornych zazwyczaj się nie
mówi, dlatego dobrze, że powstała taka książka. Dobrze – ze względu na młode
dziewczyny, które idą do klasztoru zaraz po liceum lub – co gorsze – zauroczone
rekolekcjami powołaniowymi (które notabene kosztują więcej niż „dniówka”
przeciętnego Polaka).
Być może nie powinnam
roztrząsać tego tematu w taki sposób, nie powinnam robić z tego wielkiej
sensacji. Nie jestem przeciwniczką sióstr zakonnych – sama znam wiele naprawdę
fajnych, można też pojechać na Lednicę i samemu się przekonać – także nikomu
nie odradzam pójścia do zakonu, ale uważam, że uświadomić nieświadome młode
dziewczyny trzeba. A ta książka jest po prostu prawdziwa, oparta na faktach,
dlatego nikt nie powie, że jest inaczej…
Niestety, nie od dziś wiadomo,
że na leżę do osób za bardzo ciekawych. Muszę wiedzieć wszystko, co nie jest mi
do niczego potrzebne, a później robię niepotrzebną sensację, o byle co.
Dlatego, żeby nie roztrząsać tematu – nie polecam tej książki każdemu. Polecam
ją tylko takim osobom jak ja – „ciekawskim”, ale niech każdy ją czyta na własną
odpowiedzialność ;)
Pozdrawiam
serdecznie,
Sia
Ciężko mi powiedzieć czy książka jest dla mnie czy nie. Jakkolwiek by nie było i tak bym nie miała kiedy jej przeczytać, bo mam własnych książek do przeczytania bardzo dużo ;)
OdpowiedzUsuńMój blog - Klik. Zapraszam! ;)
Niestety nie jest to książka dla mnie :)
OdpowiedzUsuńTeż należę do ciekawskich osób i chciałabym tę książkę przeczytać.
OdpowiedzUsuńOstatnio w wielu miejscach natykam się na tę książkę i trzeba przyznać porusza temat bardzo oryginalny, faktycznie zupełnie nie mówi się o sprawach, które są w niej poruszone. Z chęcią bym ja przeczytała, bo tematyka życia zakonnego mnie interesuje.
OdpowiedzUsuństrasznie ciężko czyta mi się tą książkę, dlatego dawkuję ją sobie po jednej opowieści. czasem nad nią się nawet wzruszam, czasem jestem przerażona. ale zdecydowanie warto ją przeczytać, sporo rzeczy można sobie uświadomić. i sporo też zrozumieć i spojrzeć nieco inaczej na pewne kwestie.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie.
Czuję, że ta książka wywoła we mnie wiele emocji. Mam ją w planach.
OdpowiedzUsuńW moim przypadku ta książka budziła same kontrowersje - zero emocji, zero wzruszenia...
UsuńKlasztor z pewnością potrafi "ustawić" psychikę zakonnic na konkretny tor. Książka nie jest zapewne łatwa w przekazie, ale z chęcią bym się z nią zapoznała. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tej książce. Nigdy nie zastanawiałam się nad życiem zakonnic w klasztorze. Kiedyś pomyślałam jedynie, że musi być nudne. Chyba sobie poczytam z ciekawości.
OdpowiedzUsuńZnam parę dziewczyn, które wystąpiły z zakonu , ale przeniosły się do innego środowiska i ślad po nich zaginął :)Chętnie sięgnę po tą książkę :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam kiedyś o takim zakonie (Tyle, że nie wiem czy to jest prawda), gdzie Zakonnice podobnież śpią w trumnach. Ja miałam w szkole średniej religię z Zakonnicą, która nosiła na palcu obrączkę, ponieważ takie były zasady tego zakonu <3
OdpowiedzUsuńZ tymi trumnami też coś obiło mi się o uszy, ale nie będę nic pisać, żeby nie wprowadzać w błąd [moim zdaniem to jakaś sekta, a nie zakon, żeby spać w trumnach... no, ale nie wiem]. A z obrączką na palcu to pewnie co najmniej w kilku zakonach w Polsce tak jest i w sumie nie ma w tym nic złego;)
UsuńNajważniejsze, żeby tylko fanatyzmem religijnym nie robić żadnej krzywdy drugiemu Człowiekowi <3
UsuńTo prawda<3 Miłość i szacunek dla drugiej osoby są najważniejsze :)
UsuńI na tym powinna się opierać absolutnie każda religia <3
Usuń