Mówią, że miliony szczęścia nie
dają, ale podobno warto je mieć. W końcu, kto nie chciałby mieć willi z
basenem, luksusowego ferrari, kto nie chciałby być postrzegany jako najbogatszy
człowiek w kraju, albo nawet na świecie? Czasami jednak pieniądze potrafią
zrobić z nas zachłannych idiotów i stają się one ważniejsze, o wiele więcej
warte niż najbliższa rodzina…
Podczas wystąpienia Alexa Kinga zostaje zastrzelony jeden z najbogatszych
biznesmenów w kraju. Policji udaje się ustalić, że dostał on wcześniej list z
pogróżkami: jeżeli nie zapłaci, zostanie zabity. Jak się później okazuje, taki
list dostało również kilku, kilkunastu, a może nawet kilkudziesięciu innych najbogatszych
osób w kraju… Nie jest to przypadek – to celowe działanie nowej, zorganizowanej
grupy przestępczej. Poznanie jej nie będzie łatwe, ale umiejętności Alexa Kinga
mogą okazać się pomocne w odkryciu tego,
co kieruje zachowaniami przestępców. A to może pomóc odnaleźć ich.
„Złudzenie” Thomasa Eriksona to kryminał o niesamowicie ciekawej, oryginalnej i
wielowątkowej fabule. Być może nie przeczytałam w swoim życiu zbyt wielu
kryminałów, ale ten okazał się dla mnie zupełnie nieprzewidywalny i ani przez
moment mnie nie nudził. Rozwiązanie zagadki stało się dla mnie priorytetem i
nie potrafiłam przestać czytać dopóki nie przeczyłam jak najwięcej. W tej
książce nic nie jest oczywiste. Wcale nie jest łatwo domyślić się tego, kto
stoi za tymi wszystkimi zorganizowanymi przestępstwami… I chyba właśnie to tak
bardzo mnie pociągało do ciągłego czytania.
Trzy lata, może nawet dłużej. Tyle czasu ta książka leżała na mojej półce i
czekała, aż w końcu ją przeczytam. Kiedyś nawet pomyślałam, że może jednak nie
będę jej czytała. Przecież nie muszę tego robić, a poza tym – nie przepadam za
kryminałami. Sięgnęłam po nią w chwili kryzysu, gdy nie miałam do czytania już
żadnej papierowej książki… I to była trafna decyzja! Kryminał Thomasa Eriksona
niesamowicie mnie wciągną, a krótkie rozdziały tylko ułatwiły mi szybkie
czytanie. I dzięki tej książce chyba zrozumiałam fenomen kryminałów, które są
przerażająco „grube” – czasami książka jest po prostu tak dobra, że nie chcemy,
żeby się kończyła. Dokładnie tak miałam w przypadku „Złudzenia”.
Sia
Ja też przeczytałam w sumie niewiele kryminałów. I u mnie na półkach też jest mnóstwo książek jeszcze nieprzeczytanych, może kiedyś nadejdzie ich kolej :D.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;).
Jestem w takiej samej sytuacji, bardziej zaznajomiona jestem z innymi gatunkami, ale ostatnio rozglądam się za dobrym kryminałem. Po przeczytaniu Twojej recenzji pomyślę nad "złudzeniem". :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, zazamknietymiokladkami.blogspot.com
Kryminał od czasu do czasu przeczytam. Będę zaglądać na Twojego bloga. Pozdrawiam i zapraszam
UsuńZłudzenie zdecydowanie można nazwać dobrym kryminałem - szczerze polecam :)
UsuńBrzmi bardzo dobrze! Do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńSporo słyszałam o tej książce i chętnie bym sama przeczytala!
OdpowiedzUsuńDługo czekałaś nie wiedząc, że masz na półce tak cenną perełkę :) Cieszę się, że Ci się spodobała, bo szukam dobrego kryminału i zapisuję go sobie na swojej liście.
OdpowiedzUsuńWiesz, mimo wszystko nie lubię grubych książek, jeżeli już to wolę wydania kilkutomowe. Tak mi ostatnio Prószyński i S-ka popsuł jedną z moich ukochanych serii, wydając ją w okropnie grubym tomiszczu.
OdpowiedzUsuń