Przytłoczona brakiem nowych książek do czytania, niestety
zostałam zmuszona, żeby nawiedzić bibliotekę. Szukałam jakiegoś klasycznego i „na
poziomie” romansu. Gdy niczego nie znalazłam, zdałam się na polecenie bibliotekarki.
Niestety, mimo jej zapewnień, że książka jest „lekka, przyjemna i ciekawa”,
dość bardzo się zawiodłam. Chociaż książka rzeczywiście była lekka, dobra na
wolne chwile w przerwie między obowiązkami, miała kilka momentów, które mnie
rozśmieszyły i nawet przypadły mi do gustu… jednak powieść ta strasznie mnie
wynudziła; zupełnie nie spełniła moich wymagań: historii miłosnej „na poziomie”.
Główną bohaterką powieści „Kocham twojego wujka” autorstwa Ewy Janczewskiej jest Grażynka. Kobieta ma już 40 lat i ciągle, ku
rozczarowaniu swojej rodziny, nie wyszła jeszcze za mąż. Na corocznym sabacie,
zjeździe swojej familii, wszyscy z krewnych przypominają jej o konieczności
znalezienia sobie męża, co zawsze jest dla niej najgorszym, wręcz
znienawidzonym momentem wszystkich zjazdów.
Pewnego razu rodzinka wpada na genialny pomysł, by wydać Grażynkę
za mąż. Akuratnie nadarza się okazja, ciotki i kuzynki znajdują dla niej
odpowiedniego kandydata, pozostaje im teraz tylko obmyślić plan, użyć trochę
sprytu i trwale złączyć dwoje idealnie pasujących do siebie ludzi.
I właśnie tutaj zaczyna się cała „zabawa”. Opis wydaje
się całkiem przyjemny. W końcu takie „swatanie” to całkiem fajna spawa, jednak
nie to w tej książce odstrasza. Dla mnie przerażający okazał się prosty język pisarki. Fabuła powieści ogólnie
jest dość ciekawa, akcja cały czas się rozwija, dodatkowo podział rozdziałów na
podrozdziały jest bardzo korzystny dla czytelnika i ułatwia szybkie czytanie…
Jednak książka stylem przypomina nieco tani romans lub, łagodniej powiedziawszy,
niedopracowaną obyczajówkę. To prawda, przeczytanie jej zajęło mi zaledwie
kilka godzin, ale książka zdecydowanie do wybitnych nie należy i raczej mam w
planach prędko o niej zapomnieć.
Na nieco więcej uwagi zasługuje za to sam tytuł powieści,
od początku nie pasujący do tej całej miłosnej historii. Ów tytułowy wujek
pojawia się dopiero w połowie książki i wydaje się on mieć niewiele mieć wspólnego
z całą rodziną. Kto i dlaczego kocha wujka wyjaśnia się dopiero pod sam koniec,
i w dodatku okazuje się, że „miłość” z wujkiem łączy nie tylko jedną osobę…
Ach, uwielbiam takie
nieprecyzyjne i nie do końca spoilerowe opisy, ale za to z całą pewnością
zachęcające czytelnika do sięgnięcia po książkę – nawet jeśli jest w niej tylko
jeden wątek warty uwagi, a cała reszta to zupełna – moim zdaniem – strata czasu,
to jednak ten wujek jest chyba jedyną postacią, która powoduje, że chce się
poznać całą historię, by poznać także jego.
Jak wiele razy powtarzam sobie, że nigdy więcej nie
przeczytam żadnej nudnej książki, to jednak wizyta w bibliotece za każdym razem
do tego mnie zmusza. Ponieważ w naszej bibliotece niewiele jest nowości i
książek – z wyjątkiem klasyki – wartych przeczytania. No, ale – jak się nie ma co się lubi… to się czyta, co
się ma.
Pozdrawiam Was
serdecznie,
Sia
P.S. A na Święta i tak już postanowiłam, że czytam tylko
klasykę ;)
Twoja recenzja bardzo mi się spodobała!Zabawnie to opisałaś. Ja często zaglądam do biblioteki. Mamy naprawdę dużo nowości, a dziewczyny tam pracujące są przesympatyczne. Zazwyczaj biorę kilka książek, wybieram je starannie, a mimo to w domu czytam z tego jedną, dwie. Dziś pisać każdy może, jeśli znajdziesz wydawnictwo, które to wyda i zrobisz dobrą reklamę, to ...Własnie co?! Czasem mam wrażenie,ze trzeba" przewalić" masę książek,żeby znaleźć coś sensownego do czytania. Pozdrawiam przedświatecznie
OdpowiedzUsuńDziwne, że w tytule jest wujek a prawie w ogóle nie pojawia się w fabule. Nie podoba mi się to w ogóle.
OdpowiedzUsuńTrochę się pojawia. Trochę w środku i trochę pod koniec. Ale raczej nie jest on głównym bohaterem.
UsuńJa na szczęście mam bardzo dobrze wyposażoną bibliotekę,w której jest mega dużo ciekawych książek! :)
OdpowiedzUsuńPowieść sobie odpuszczę.
Pozdrawiam i zapraszam do mnie~ Nataliaaa
happy1forever.blogspot.com
To i dobrze, że nie zainwestowałaś w to "dzieło" pieniędzy. Poczytać można, ale jeśli jest wybór, to chyba szkoda czasu na tę książkę. A tytuł zapowiadał smakowitą lekturę!
OdpowiedzUsuńJak widać, bibliotekarka ustosunkowała się tylko do tego, że chciałaś lekką lekturę :) Takie też bywają przyjemne, przynajmniej w części więc dobrze, że takie momenty się również trafiły :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńChyba mam dużo szczęścia, bo u mnie w bibliotece można znaleźć dużo interesujących książek, zarówno tych starszych jak i nowości.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie, nowy post :)
http://literacki-wszechswiat.blogspot.com/
Zdecydowanie nie dla mnie, dziękuję za ostrzeżenie ;)
OdpowiedzUsuńThievingbooks