„(…) kiedy ludzie piszą recenzje, tworzą tak naprawdę pewien rodzaj pamiętnika: oto, czego doświadczyłem, jedząc w tej restauracji albo strzygąc się u tego fryzjera”. (s. 13)
Zwykło się mówić, że „nie ocenia się książek po okładce” –
myślę, że każdy zna to powiedzenie. Ja bym jednak dodała – „nie ocenia się
książki po autorze”. Dlaczego? Otóż zdarza mi się czasem – a może nawet dość
często – sięgać po jakąś książkę, ponieważ… znam tego autora, wiem, czego mogę
się po nim spodziewać, czy pisze ciekawie (czy wręcz przeciwnie).
Dokładnie tak miałam w przypadku Johna Greena. Zanim sięgnęłam po jego najnowszą książkę „Antropocen. Twój i mój świat” – miałam o nim już jakieś swoje zdanie. Czytałam wcześniej jego powieść „Żółwie aż dokońca”, która zrobiła na mnie spore wrażenie, choć na początku nie czytało mi się jej łatwo. Teraz przeczytałam książkę „Antropocen. Twój i mój świat”, chociaż… gdy zaczęłam czytać, zupełnie nie wiedziałam, o czym ona będzie. Zaufałam autorowi, że się nie zawiodę. I myślę, że się nie zawiodłam.
„Antropocen…” to zbiór esejów
Johna Greena, które
początkowo funkcjonowały w sieci jako niezależne podcasty. Autor poruszył nich
bardzo różnorodną tematykę. Jeden esej opowiada o pluszowym misiu, inny o
Monopoly, a nawet jeden esej został poświęcony wirusowemu zapaleniu opon
mózgowych. To tylko przykładowe tematy esejów – w rzeczywistości jest ich dużo
więcej, a ich rozbieżność tematyczna jest zadziwiająca. Ogólnie można jednak
powiedzieć, że wszystkie te eseje dotyczą antropocenu, czyli epoki, w której
obecnie żyjemy.
Eseje te są jednocześnie recenzjami – autor, omawiając każdy wybrany przez siebie temat, także pisze, co o nim myśli, jakie ma on dla niego znaczenie, jakie ma w stosunku do tego tematu (np. klimatyzacji) odczucia. Ponadto odwołuje się także do historii – przywołuje „historyczne momenty”, które wiążą się z omawianym tematem; można powiedzieć, że udowadnia, że na przestrzeni wieków omawiany temat również był ważny, miał znaczenie dla ludzkości kiedyś i ma znaczenie dla ludzi współczesnych. A na sam koniec swojej recenzji (eseju) wystawia każdej opisywanej rzeczy (zjawisku, osobie itp.) ocenę w postaci ilości gwiazdek (od 1 do 5 gwiazdek).
Podsumowując, uważam, że pomysł Johna Greena, żeby oceniać
i recenzować tak wiele dziwnych rzeczy – w przypadku których większość osób
pewnie nigdy nawet nie pomyślałaby, że można by je zrecenzować – zrobił na mnie
duże wrażenie. Ogólnie nie jestem fanką takich książek, które są zbiorem
subiektywnych opinii autora na jakiś temat, jednak doceniam pomysł. Dla mnie
książka ta stała się inspiracją do tego, aby czasami zastanowić się nad
otaczającymi mnie rzeczami, zjawiskami, miejscami i… spróbować je ocenić –
chociaż na wystawienie im oceny w skali 5-gwiazdkowej raczej się nie skuszę :)
Sia
Witam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńCudowna recenzja. Książa zdaje się być w moim guście, bardzo interesująca. Zapisuję na listę do przeczytania :)
Pozdrawiam cieplutko ♡
Muszę przyznać, że początkowo miałam mieszane odczucia co do tej publikacji, ale pozytywnie mnie zaciekawiła Twoja recenzja.
OdpowiedzUsuńJest to publikacja nieco inna niż wszystkie, jest to zbiór esejów o bardzo różnorodnej tematyce, ale myślę że warto poświęcić mu uwagę :)
UsuńOgólnie to ciekawy pomysł przewodni obrał sobie autor, zaskoczył mnie pozytywnie.
OdpowiedzUsuńBrzmi intrygująco, chętnie zapoznam się z tą pozycją
OdpowiedzUsuńCzęsto sięgam po książki właśnie ze względu na autora.
OdpowiedzUsuńAneta S.
Ciekawa jestem, czy moja córka zdecyduje się na spotkanie z tą książką, bardzo lubi twórczość tego autora, ale czy spodoba się jej w tej formie, zobaczymy. :)
OdpowiedzUsuń