czwartek, 22 września 2016

Cytaty na weekend: Ojciec Pio


Miałam ten wpis wstawić już dawno, ale wtedy, „dawno”, jakoś tyle działo się a moim blogu, że nie znalazłam odpowiedniego dnia na udostępnienie Wam tych myśli. Jednak dzisiejszy dzień jest chyba odpowiednim momentem… Dziś jest dzień przed liturgicznym wspomnieniem św. o. Pio.

Miałam kiedyś takie „szczególnie trudne chwile”, gdy bałam się absolutnie wszystkiego. Nie potrafiłam racjonalnie myśleć, nie miałam powodów do uśmiechu. Pamiętam, że wszystko, co robiłam, robiłam z wielkim przymusem. W tym okresie, jeszcze musiałam rozmawiać z wieloma osobami. Każda rozmowa z kimkolwiek, była dla mnie wtedy dość dużym poświęceniem. Nie potrafiłam się cieszyć, moje przygnębienie można by było zauważyć gołym okiem, lecz ja zakładałam maskę i udawałam, że jakoś uda mi się z tego wyjść. Jednak, nie myślcie o mnie źle, mój stan nie miał nic wspólnego z depresją! Bardziej – stale wszystkiemu zaprzeczałam, nie chciałam wierzyć w nic dobrego… 

poniedziałek, 19 września 2016

Arteterapia w teorii i praktyce


Początek roku akademickiego zbliża się wielkimi krokami, w związku z tym postanowiłam poczytać „coś innego” od tego, co zwykle czytam, czyli coś bardziej „naukowego”. Przeszukując bibliotekę, znalazłam kilka książek związanych z pierwszym semestrem mojego kierunku, ale znalazłam także coś, czym interesuję się od dość dawna i co w końcu, w dużym stopniu, także wiąże się z moimi studiami.

 „Arteterapia w teorii i praktyce” E. J. Koniecznej to książka, w której już sam tytuł podpowiada, o czym jest. Etymologia słowa arteterapia – łacińskie słowo arte oznacza „wykonanie czegoś doskonale” i pochodzi od słowa ars - „sztuka”. Natomiast pojęcie „terapia” z greckiego therapeuein - „opiekować się”, a w szerszym kontekście oznacza „leczenie”. Arteterapia, ogólnie pojęta, to „terapia przez twórczość” – obejmuje m.in. muzykoterapię, filmoterapię, dramaterapię, plastykoterapię oraz choreoterapię.

Każdy z w/w rodzajów terapii ma za zadanie przede wszystkim pomagać osobie chorej. Arteterapia może być skuteczna zarówno w leczeniu chorób psychicznych, jak i fizycznych. W sferze psychicznej arteterapia może pomagać m.in. w walce z depresją czy nieśmiałością, co potwierdza autorka książki, pisząc m.in.: „Funkcja ekspresyjna zajęć muzycznych stwarza warunki do wyrażania swoich uczuć poprzez śpiew czy granie na instrumentach, natomiast wspólnotowa daje szanse na przełamanie bariery nieśmiałości i lęku przed interakcją z otoczeniem” (1).

niedziela, 11 września 2016

Został poczęty na skutek przemocy i zmarł na skutek przemocy (Anna McPartlin – „Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu”)


Są rzeczy, o których z reguły się nie mówi, bo… co pomyślą sobie inny, uznają nas za dziwaków, wyśmieją. A czasami w człowieku po prostu pojawia się strach, który spowodowany jest stereotypami – niektóre zachowania od wieków nie są akceptowane i uchodzą za nieodpowiednie. A osoby, które są „inne” zostają pozostawiane ze swoim problemem same sobie. Główna bohaterka powieści „Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu” autorstwa Anny McPartlin po 20 latach postanawia jednak opowiedzieć historię swojego syna i zmienić myślenie oraz wrogie nastawienie wielu ludzi.

Maisie, mając nieco ponad 18 lat, przeżyła pierwszą traumę, która na długo pozostawiła strach w jej świadomości. Kobieta została zgwałcona przez własnego chłopaka, tego samego, z którym później wzięła ślub, miała dwójkę dzieci, i który bezwątpienia był chory psychicznie. Wiele wycierpiała, będąc z nim w związku, ale także dzięki temu doświadczeniu wiele się nauczyła, stała się wewnętrznie silniejsza. Jednak taka informacja załamała by chyba każdego… Maisia straciła syna. Jeremy umarł 20 lat temu, a teraz jego matka postanowiła przerwać milczenie i, od początku do końca, o powiedzieć całą prawdę.  

niedziela, 4 września 2016

Nie nam sądzić, co się dzieje w człowieku (Ks. Jan Kaczkowski - Życie na pełnej petardzie)


Nie każdy rodzi się w „idealnej” rodzinie i nie każdy od razu dostaje „cudowne objawienie”, że ma służyć Bogu. U wielu osób jest to dość długi proces, z wieloma doświadczeniami, próbami i pytaniami. Nie inaczej było w przypadku powołania do kapłaństwa ks. Jana Kaczkowskiego, o czym ów ksiądz wspomina w książce pt. „Życie na pełnej petardzie”.

Gdy Jan Kaczkowski był młodzieńcem, jego rodzice nie byli specjalnie pobożni (właściwie nie byli w ogóle wierzący). Jan swoją „przygodę” z wiarą w Boga rozpoczął dzięki swojej babci, która, gdy ten był małym chłopcem, zabierała go na Msze św. W czasach liceum Jan miał jednak dość sceptyczne podejście do Kościoła. Zrażony wieloma doświadczeniami z księżmi i katechetami, przestał chodzić do kościoła. Dopiero w 3 LO, na szkolnej wycieczce, podczas nieco spontanicznej, niespodziewanej spowiedzi w toruńskim kościele u jezuitów, zaczną poważniej rozmyślać o swoim powołaniu kapłańskim.

„Marnujesz miłość, kiedy o nią nie dbasz. Marnujesz powołanie, kiedy się poddajesz i tracisz ideały, przestajesz nad sobą pracować i wymagać od siebie. Zmarnować, czyli też nie odkryć powołania. Czujesz, że coś cię w sercu drapie, ale ze względu na swoje lęki odkładasz ostateczną decyzję. (…) Dojrzali ludzie po prostu muszą podjąć decyzję.”