czwartek, 10 lutego 2022

Robyn Carr – „Słońce po burzy”

 

Czasami trudne życiowe wydarzenia sprawiają, że jedyną rzeczą, o której marzymy, jest to, aby w końcu odpocząć: aby uciec od hałaśliwego miasta, uwolnić się od ciągłego pośpiechu i… zapomnieć o przeszłości, która nas przytłacza. Dokładnie tego zapragnęła Mel. Postanowiła porzucić swoje dotychczasowe życie i na nowo odnaleźć utracone szczęście.

 
Melinda Monroe, główna bohaterka powieści Robyn Carr – „Słońce po burzy”, od śmierci swojego męża nie potrafi się pozbierać – nie potrafi bez niego żyć. Nieustannie pragnie, aby coś w swoim życiu zmienić; ułożyć je na nowo. Postanawia więc zrezygnować z pracy w jednym z wielkich szpitali w Los Angeles i decyduje się na przeprowadzkę do kalifornijskiego miasteczka Virgin River. Ma tam pracować jako pielęgniarka i położna u boku miejscowego lekarza. Ostatecznie zarówno samo miasteczko, jak i nowa praca okazują się dla Mel zupełnym rozczarowaniem. A to sprawia, że chce ona wrócić do hałaśliwego miasta – lepsze ono niż… nic. Tuż przed jej wyjazdem jednak wydarza się coś, co sprawia, że decyduje się zostać jeszcze kilka dni. Pod gabinetem doktora, z którym miała pracować, jakaś kobieta porzuciła swoje niemowlę… i ktoś powinien się nim zaopiekować, chociaż przez pewien czas. A co będzie dalej – czas pokaże.
 
Sięgałam po tę książkę z myślą: Serialu nie znam i zapewne nie obejrzę – bo nie lubię seriali. A typową powieść obyczajową, w której była jakakolwiek fabuła, ostatni raz czytałam… Tutaj moje myśli się urywają. Musiałabym przejrzeć historię tego bloga, aby przypomnieć sobie, kiedy ostatni raz czytałam coś, co nie było niczym popularnonaukowym, żadnym poradnikiem w stylu: „co musisz zrobić, aby twoje życie było lepsze” ani żadnym reportażem, w którym liczą się tylko fakty. Wbrew temu, co wszystkim mówię – czyli że nie czytam takich „niepoważnych” książek – zdecydowałam się zaryzykować i wyruszyć w podróż wspólnie z Mel, aby poznać jej historię moimi oczami.
 
Zaryzykowałam – chyba podobnie jak Mel – i nie zawiodłam się. Główną bohaterkę polubiłam już po przeczytaniu kilku stron. Trochę się z nią utożsamiłam i przy okazji rozmarzyłam się o takim życiu, o jakim ona marzyła…
 
Melinda w szpitalu, w którym dotychczas pracowała, stale była „na pełnych obrotach” i w ciągłym pośpiechu. Czuła się już zmęczona i wypalona, więc zdecydowała się na wielką zmianę swojego życia, porzucając wszystko, co dotychczas odbierało jej szczęście i spokój. Jej wyjazd z miasta do małego Virgin River sprawia, że zyskuje nowych przyjaciół, nieco wytchnienia i pozornie spokojniejszą pracę… Ale czy odnajdzie tu szczęście, które tak niespodziewanie utraciła?
 
Jeśli poszukujecie lekkiej powieści, która wypełni długie – jeszcze chłodne – wieczory, a jednocześnie chcecie trochę odpocząć jak Mel, to powieść Robyn Carr na pewno Wam się spodoba. Mnie przekonała.
 
Sia

7 komentarzy:

  1. Jestem ciekawa kreacji głównej bohaterki. Zapisuję sobie tytuł tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasem lubię przeczytać tego typu książki jako reset po kryminałach. Ta zapowiada się naprawdę ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem czy sięgnę po tą książkę, ale serial mam ochotę obejrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chętnie w wolnej chwili zapoznam się z tym tytułem. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że książka mogłaby mi się spodobać, chętnie po nią sięgnę!

    OdpowiedzUsuń