poniedziałek, 25 lutego 2019

Ewoyn Ivey – „Dziecko śniegu”

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/196203/dziecko-sniegu

Mówi się, że trzeba uważać, o czym się marzy, bo marzenia często się spełniają. Główni bohaterowie powieści Dziecko śniegu, autorstwa Eowyn Ivey – Jack i Mabel – mieli w sercu takie skryte marzenie, o którym nie mówili nawet sobie nawzajem. Spełniło się.

Mabel i Jack, starsze małżeństwo, które od pełni szczęścia oddzielało tylko to, że nie posiadali własnych dzieci. Zawsze chcieli mieć troje lub czworo dzieciaków, tymczasem jedyne dziecko Mabel zmarło przy porodzie. Od tamtej pory kobieta unikała towarzystwa swoich krewnych, uciekała od ich plotek i „dobrych rad. Wolała samotność, choć w rzeczywistości potrzebowała kogoś zaufanego. Żeby zapomnieć o tym, co się stało, o bólu w sercu, który nie ustawał, postanowiła wspólnie z mężem rozpocząć nowe życie na Alasce. Na początku było im ciężko, mieli chwile kryzysu i zwątpienia, lecz trud, który włożyli w swoje życie, opłacił się.

Historia opisana przez Eowyn Ivey jest oparta na pewnej rosyjskiej baśni, w której dwoje małżonków, będąc już w podeszłym wieku, pragną własnego dziecka. Pewnej nocy lepią ze śniegu dziewczynkę, która „ożywa” i staje się ich prawdziwą córka. Dziewczynka jednak nie mieszka z nimi na stałe – pojawia się u małżeństwa w śnieżne dni, a później znika na całą wiosnę i lato. Mabel zna tę baśń, jednak kocha dziewczynkę tak, jakby to było jej własne dziecko i nie chce wierzyć, że mogłaby być ona tylko wytworem jej wyobraźni…

***

Wykończona „wieczną sesją” chciałam przeczytać coś przyjemnego i lekkiego. Spodziewałam się, że ta książka taka będzie, pomimo że ma ponad 300 stron. Początek był pełen opisów i normalnie pewnie porzuciłaby tę książkę po pierwszym rozdziale, jednak te opisy były wyjątkowo niesamowite i barwne. Poczułam się jakbym czytała opisy przyrody z „Pana Tadeusza” – tylko w wersji light. Chociaż po przeczytaniu pierwszej połowy miałam kryzys, trochę zaczęła mnie ta książka nudzić – jednak warto było przetrwać te kilka rozdziałów – nagły zwrot akcji był wzruszający i szokujący jednocześnie.

Jeśli ktoś lubi powieści obyczajowe z elementami baśni – zdecydowanie polecam mu tę książkę. Z jednej strony wydaje się ona absolutnie realistyczna, z drugiej jednak ma w sobie coś z fantastyki, co ją wyróżnia i co dodaje jej niezastąpionego charakteru. Ostatecznie nie żałuję, że przeczytałam tę książkę – była tego warta! Tym bardziej, że czytałam ją jeszcze, gdy na dworze leżał śnieg  tak więc  klimat miałam całkowicie sprzyjający temu, żeby jednak po tę książkę sięgnąć. 

Sia

2 komentarze:

  1. Myślę, że ten pierwiastek baśniowy to ciekawy element fabularny. Jestem zaciekawiona.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja chyba kojarzę ową pozycję ze słyszenia:) może po nią sięgnę na przyszłą zimę:) obserwuję z miłą chęcią i zapraszam serdecznie do siebie;)

    OdpowiedzUsuń