http://lubimyczytac.pl/ksiazka/196203/dziecko-sniegu |
Mówi się, że trzeba uważać, o czym się
marzy, bo marzenia często się spełniają. Główni bohaterowie powieści „Dziecko śniegu”, autorstwa
Eowyn Ivey – Jack i Mabel – mieli w sercu takie skryte marzenie, o którym nie
mówili nawet sobie nawzajem. Spełniło się.
Mabel
i Jack, starsze małżeństwo, które od pełni szczęścia oddzielało tylko to, że
nie posiadali własnych dzieci. Zawsze chcieli mieć troje lub czworo dzieciaków,
tymczasem jedyne dziecko Mabel zmarło przy porodzie. Od tamtej pory kobieta
unikała towarzystwa swoich krewnych, uciekała od ich plotek i „dobrych
rad”. Wolała samotność, choć w rzeczywistości potrzebowała kogoś
zaufanego. Żeby zapomnieć o tym, co się stało, o bólu w sercu, który nie
ustawał, postanowiła wspólnie z mężem rozpocząć nowe życie na Alasce. Na
początku było im ciężko, mieli chwile kryzysu i zwątpienia, lecz trud, który
włożyli w swoje życie, opłacił się.
Historia
opisana przez Eowyn Ivey jest oparta na pewnej rosyjskiej baśni, w której dwoje
małżonków, będąc już w podeszłym wieku, pragną własnego dziecka. Pewnej nocy lepią
ze śniegu dziewczynkę, która „ożywa” i staje się ich prawdziwą córka.
Dziewczynka jednak nie mieszka z nimi na stałe – pojawia się u małżeństwa w
śnieżne dni, a później znika na całą wiosnę i lato. Mabel zna tę baśń, jednak
kocha dziewczynkę tak, jakby to było jej własne dziecko i nie chce wierzyć, że mogłaby być ona
tylko wytworem jej wyobraźni…
***
Wykończona
„wieczną sesją” chciałam przeczytać coś przyjemnego i lekkiego. Spodziewałam
się, że ta książka taka będzie, pomimo że ma ponad 300 stron. Początek był
pełen opisów i normalnie pewnie porzuciłaby tę książkę po pierwszym rozdziale,
jednak te opisy były wyjątkowo niesamowite i barwne. Poczułam się jakbym czytała opisy przyrody z „Pana Tadeusza” – tylko w wersji light. Chociaż po przeczytaniu pierwszej
połowy miałam kryzys, trochę zaczęła mnie ta książka nudzić – jednak warto było
przetrwać te kilka rozdziałów – nagły zwrot akcji był wzruszający i szokujący
jednocześnie.
Jeśli
ktoś lubi powieści obyczajowe z elementami baśni – zdecydowanie polecam mu tę
książkę. Z jednej strony wydaje się ona absolutnie realistyczna, z drugiej
jednak ma w sobie coś z fantastyki, co ją wyróżnia i co dodaje jej
niezastąpionego charakteru. Ostatecznie nie żałuję, że przeczytałam tę książkę –
była tego warta! Tym bardziej, że czytałam ją jeszcze, gdy na dworze leżał śnieg – tak więc – klimat miałam całkowicie sprzyjający temu, żeby jednak po tę książkę sięgnąć.
Sia
Myślę, że ten pierwiastek baśniowy to ciekawy element fabularny. Jestem zaciekawiona.
OdpowiedzUsuńja chyba kojarzę ową pozycję ze słyszenia:) może po nią sięgnę na przyszłą zimę:) obserwuję z miłą chęcią i zapraszam serdecznie do siebie;)
OdpowiedzUsuń