Każde dziecko jest wielkim cudem.
Rodzice oczekują na nie z utęsknieniem; z wyprzedzeniem przygotowywany jest
pokoik i „wyprawka” dla nowonarodzonego dziecka… Ale jak poradzić sobie, gdy
dziecko rodzi się z „jakimś” problemem…? Z pomocą przychodzi Nuala Gardner,
autorka książki „Mój przyjaciel Henry”, która problem braku dostarczenia
konkretnej informacji i udzielenia konkretnej pomocy zna od podszewki – dlatego
poprzez swojej doświadczenie próbuje pomóc bezradnym rodzicom…
Rodzice
Dale’a długo nie wiedzieli, co jest ich dziecku. Nie rozumieli, dlaczego ich
synek zachowuje się tak, a nie inaczej, dlaczego nie rozwija się w takim samym
tempie jak inne dzieci. Dopiero, gdy uzyskali diagnozę: autyzm – z jednej strony poczuli ulgę, ponieważ w końcu mogli
rozpocząć konkretne działania, usprawniające rozwój ich dziecka, z drugiej
strony pojawił się jednak strach. W czasie, gdy urodził się Dale, w 1988 roku,
niewiele mówiono o autyzmie, a w Szkocji, gdzie mieszkała rodzina Dale’a, była
tylko jedna placówka, która zajmowała się dziećmi z zaburzeniami autystycznymi
(Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom Autystycznym).
Najtrudniejsza
w tym wszystkim wydawała się być bezradność. Rodzice Dale’a, pomimo usilnych
starań i próśb, bardzo długo musieli czekać na efektywną pomoc. Niekompetentni
lekarze, psycholodzy i pedagodzy skutecznie hamowali szanse Dale’a na jego
prawidłowy rozwój i samodzielność w przyszłości. Prawdziwym przełomem okazał
się dopiero Henry, pies, pod wpływem którego chłopiec w
krótkim czasie nauczył się niesamowicie dużo. W momencie, gdy mało skuteczne wydawało
się bawienie interaktywnymi zabawkami i uczęszczanie do przedszkola… Henry niesamowicie
szybko pomógł chłopcu w rozwoju mowy, komunikowania się i panowania nad swoim zachowaniem.
Z
każdym kolejnym rozdziałem, coraz bardziej byłam pod wrażeniem rozwoju chłopca.
Jego przyjaźń z Henrym zachwycała i wzruszała mnie na każdym kroku. Również działanie
rodziców, szczególnie mamy Dale’a, zasługuje na wielki szacunek – ich troska i
walka o prawo do równego traktowania ich syna zdecydowanie są godne podziwu. Wiele
rodzin, które są w podobnej sytuacji, mają chore dzieci, rozkłada ręce. Rodzice
Dale’a powinni być wzorem dla wszystkich rodziców; ich wytrwałość i
konsekwentne działanie powinno motywować każdego rodzica, by o swoje dziecko
walczyli do samego końca!
„Mój przyjaciel Henry” to książka oparta na faktach. Nuala Gardner opisała prawdziwa historię swojego autystycznego
syna, dlatego warto potraktować ją poważnie. A także… może po przeczytaniu tej
historii zmienimy swoje postępowanie i przestaniemy oceniać nieakceptowalne zachowania
dzieci jako wyłączny skutek rozpuszczania przez rodziców.
Sia
Bardzo dobrze, że takie książki powstają :)
OdpowiedzUsuńDokładnie ;)
Usuńosobiście nie przepadam za takimi książkami, bo jakoś nie lubię za bardzo czytać o dzieciach. ważne jednak jest, że takie książki powstają, bo można w nich znaleźć oparcie i można dzięki nim zrozumieć to, co może się nam przydarzyć.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie.
Zwierzęta mają wspaniałą moc!
OdpowiedzUsuńTo prawda. Niektóre psy są niesamowite! (aż trudno uwierzyć, że niektórych mimo wszystko się boję).
Usuń