O tym, że Żydom podczas wojny w gettach
nie było łatwo, napisano już wiele książek i wiele osób – także tych, którym
udało się przeżyć – próbowało o tym opowiadać. Uri Orlev, autor książki
„Biegnij chłopcze, biegnij”, jako młody chłopiec również doświadczył pobytu w
gettcie. Po latach zdecydował się napisać książkę o chłopcu żydowskiego
pochodzenia, który za wszelką cenę starał się przeżyć wojnę – tak jak obiecał
ojcu…
„Zapamiętaj wszystko, co ci teraz powiem. Musisz koniecznie przeżyć,
musisz!”
Srulik,
gdy ma 8 lat, wraz z rodzicami i rodzeństwem trafia do warszawskiego getta.
Pewnego dnia w niewyjaśnionych okolicznościach traci mamę (tatę „stracił” jakiś
czas wcześniej). Zostaje sam na ulicy, nie potrafi odnaleźć drogi do domu. Postanawia
więc przyłączyć się do grupki chłopców, bawiących się niedaleko miejsca, w
którym się zgubił. Okazuje się, że ci chłopcy również nie mają rodziców, a żeby
zdobyć coś do jedzenia żebrzą lub kradną. Srulik jednak nie spędzi z nimi wiele
czasu. Żeby się uratować musi przedostać się na „polską stronę”… Od tego czasu
zacznie się jego nieustanna ucieczka: przed Niemcami i przed ludźmi, którzy
będą chcieli go zabić za to, że jest Żydem.
Prawdę
powiedziawszy, nie spodziewałam się, że kiedykolwiek przeczytam tę książkę.
Dlaczego? Powód jest jeden – wcześniej obejrzałam film. A ja niestety tak mam,
że uznaję niepodważalną zasadę: najpierw książka, później ewentualnie film. Gdy
tę zasadę naruszę, zazwyczaj już książki nie czytam, bo „nie chcę czytać o tym,
co już znam”. Jednak powieść „Biegnij chłopcze, biegnij” znacząco podważyła
moje stereotypowe myślenie. Sięgnęłam po nią przypadkiem i z lekkim oporem, ale
już po przeczytaniu kilku stron uznałam, że to, co zostało napisane w książce
inaczej postrzegam, niż to, co widziałam na filmie.
Niby film powstał na podstawie książki, a
jednak mamy tu różne sposoby odbioru – wizualny i tekstowy. Książka „Biegnij
chłopcze, biegnij” chyba na dobre zmieni moje myślenie i nie będę już
twierdziła, że gdy obejrzę dobry film (film „Biegnij chłopcze, biegnij” bez
wątpienia taki był!) to w książce na pewno będzie to samo. Otóż nie! Książka
jednak zawsze jest lepsza. Pozwolę sobie nawet nieskromnie stwierdzić, że
czytelnik zawsze potrafi lepiej przedstawić akcję książki, niż reżyser filmowy,
który tworzy „hit kinowy”.
Nie
chcę jednak zbytnio skupiać się na porównaniu książki do filmu, ponieważ każde
z tych środków przekazu ma swoją wartość. Powieść „Biegnij chłopcze, biegnij” wywołała u mnie wiele emocji: niejednokrotnie
mnie wzruszyła, chciałam, żeby to, co w niej przeczytałam potoczyło się inaczej
lub okazało nieprawdą…
Także
sam tytuł nie jest przypadkowy – główny bohater rzeczywiście cały czas biegnie,
ucieka przed niebezpieczeństwem. Byle przeżyć – tak jak obiecał ojcu…
„Ale nawet jeśli zapomnisz wszystko, nawet mnie i mamę, nie zapomnij
nigdy, że jesteś Żydem.”
Choć
sama książka napisana jest trochę swobodnym językiem (autor książki jest znany
z tego, że pisze głównie dla młodzieży) jej styl w niczym nie ujmuje jej
wartości – przeciwnie. Jest ona napisana prostym językiem, dzięki któremu bez
problemu trafi do każdego odbiorcy i bez wątpienia poruszy nawet starszą, z reguły
„niewzruszoną” osobę. Mnie wzruszyła, dlatego szczerze polecam przeczytać. A
później koniecznie obejrzeć film. Sami potwierdzicie, że chłopiec nieustannie „biegnie”!
A może ktoś już czytał lub oglądał? Jak Wam się
podobała ta książka/film?
Sia
Mnie ta lektura zaciekawiła, chociaż w sumie nie czytam takiej tematyki :) Mam nadzieję, że się do niej przekonam :)
OdpowiedzUsuńciekawa tematyka, film chetnie obejrze
OdpowiedzUsuńOstatnio bardzo interesuje mnie tematyka Żydów. Z chęcią zajrzę do książki :)
OdpowiedzUsuń