Bywają takie momenty, gdy nie widzimy sensu w naszym życiu. Mamy
wrażenie, że wszystko nam się wali i nie ma ani cienia nadziei. A najgorsza w
tym wszystkim bywa samotność. Brak możliwości porozmawiania o swoich problemach
z kimkolwiek. Właśnie z takim problemem boryka się główna bohaterka książki Kingi Facon „Samulka”.
„Pomyślałam, że
będzie tam prawie jak na obcej planecie, a o to przecież chodziło. Sama w całym
kosmosie. Piękna (he, he!), samotna dama w Samulkach. Po prostu: Samulka.”
Ewa jest księgową, pracuje w
przedszkolu. Ta praca nie jest jej wymarzoną, ale nie miała innego wyjścia.
Każdy dzień jest dla mniej taki sam, tak, że czasami ma już wszystkiego dość.
Nie ma nawet siły wstać z łóżka. Zazwyczaj jej motywacją, by wyjść z domu jest tylko
pies – Kajtek. Bez niego, wyłącznie czytając, bez telewizji, internetu i radia,
pewnie dawno by już zwariowała… Jednak jej problemy mają głębszy początek. Ewa
nie może pogodzić się z pewnymi wydarzeniami, nie wszystko potrafi zapomnieć.
Jej droga do „wyzwolenia”, szczęśliwego życia, będzie długa i ciężka, ale w tej
drodze niezawodni okażą się przyjaciele (których poznaje się w biedzie) i…
Marcin.
„Przebaczanie
jest kwestią decyzji, nie uczuć.”
Muszę się przyznać, że na
początku dość z dystansem podchodziłam do tej książki. Myślałam, że to jakaś
typowa „obyczajówka”. Tymczasem, zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona. Może
jakieś cechy powieści obyczajowej ten tekst posiada, ale dla mnie to przede
wszystkim dobra powieść. Nie sądziłam, że „Samulka” spodoba mi się aż tak
bardzo. Oczywiście, sam opis książki od razu mnie zaciekawił i pomyślałam sobie
„to coś dla mnie”, ale nie spodziewałam się, że ta książka stanie się moją
ulubioną.
Chyba dawno już tak bardzo nie
zżyłam się z żadną bohaterką. Poniekąd nawet trochę się z nią utożsamiam –
myślę, że byśmy się dogadały. Ewa jest osobą wrażliwą, chociaż twardo stąpającą
po ziemi, dokładnie wie czego chce. Ma swoje określone zasady, chociaż nie
zawsze wszystko jej się udaje. Pomimo, że ma depresje jest konkretna, trochę postrzelona,
ale… Polubiłam ją. Polubiłam ją ze wszystkimi wadami i zaletami, i za to, że
jest wielką miłośniczką książek, chociaż czyta dość dziwne – jak na swój wiek
(dziecinne/młodzieżowe) – książki.
Jednym z tematów powieści jest
także zagubienie duchowe głównej bohaterki. Z jednej strony zwraca się ona do
Boga, z drugiej natomiast – nie może się pogodzić z tym, że On jej nie
odpowiada, nie pomaga. Dziwne wydarzenia w jej życiu sprawią jednak, że
kilkakrotnie pojawi się w kościele i każda jej kolejna „wizyta”, spowoduje, że
coś w jej sercu, jej myśleniu, zacznie się zmieniać, zacznie dostrzegać jakiś
sens w swoim życiu. Tutaj także okażą się niezawodni przyjaciele oraz
tajemniczy Marcin, co do którego Ewa nie ma pewności, czy na pewno nie jest
„wymyślony”, czyli, czy nie jest tylko bohaterem jakiejś książki…
„Czy ja kiedyś
przestanę się bać? Czy można żyć w ciemnościach, a jednak się nie bać? Czy
istnieje ktoś, kto da mi takie poczucie bezpieczeństwa, że nic nie będzie w
stanie mnie przestraszyć?
Może ciemności nie muszą znikać, może
wystarczy być pewnym niezawodnej opieki?”
Ta powieść z pewnością daje sporo do myślenia. Myślałam,
że nie powinnam jej teraz czytać. Najpierw jest w niej trochę o Świętach Bożego
Narodzenia, ale… później także jest o Świętach Wielkiej Nocy. Bohaterka książki
podchodzi do tych Świąt trochę z dystansem – to dopiero głębsze spojrzenie na
otaczającą ją rzeczywistość, pogodzenie się z niektórymi wydarzeniami i
zrozumienie, zaakceptowanie pewnych spraw, pozwoli jej „zobaczyć więcej”.
„Samulka” jest bardzo lekką lekturą. Wielokrotnie, podczas jej
czytania, śmiałam się do łez. Ciężko było mi oderwać się od tej książki choć na
chwilę. Tak mnie wciągnęła, że gdybym miała więcej czasu przeczytałabym ją w
ciągu jednego dnia. Tylko rozczarowało mnie zakończenie, ponieważ… książka
skończyła się zdecydowanie za szybko. Dlatego mam cichą nadzieję, że kiedyś
jakaś kontynuacja będzie. A jeśli nie – to z niecierpliwością czekam na kolejną
powieść Kingi Facon. Autorka pisze tak wspaniałym, lekkim piórem, że aż
niesamowicie przyjemnie czyta się jej debiutancką powieść. Polecam każdemu!
Sia
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Otwarte!
Oo, gdy zobaczyłam okładkę obstawiałam zagranicznego autora a tu proszę, pozytywne zaskoczenie. Powieść zapowiada się bardzo ciekawie, recenzja mnie zachęciła ;)
OdpowiedzUsuńJustyna z livingbooksx.blogspot.com
Całe szczęście nasi Polscy autorzy są coraz lepi i coraz bardziej są doceniani :)
UsuńCzasami mam ochotę sięgną po coś lekkiego, pomyślę nad tą pozycją!
OdpowiedzUsuńBuziaki! :*
http://cudowneksiazki.blogspot.com/
Bardzo oryginalna lektura. Bardzo mi się podobała :)
OdpowiedzUsuńja czuję się skuszona już po pierwszym zdaniu. Nie widzisz sensu w swoim życiu:P?? to coś dla mnie;)!
OdpowiedzUsuńNie czytałam i ostatnio wcale nie czytam, a tak mi tego brakuje, A nie mam czasu :( No cóż. Może od kwietnia znów zacznę.
OdpowiedzUsuńMój blog - Klik. Zapraszam! ;)
Świetna recenzja, przekonałaś mnie do książki :)
OdpowiedzUsuńkocham takie posty!
OdpowiedzUsuńbardzo przyjemnie się je czyta:)
zapraszam do siebie, za obserwacje się odwdzięczam -> KLIKAJ
Gratuluję kolejnej udanej współpracy :) :*
OdpowiedzUsuńSłyszałam już o tej ksiązce i mam na nią wielką chrapkę ;)
OdpowiedzUsuńWiele blogerów ją polecało, więc może kiedyś... Jak narazie nie mam na nią czasu, niestety.
OdpowiedzUsuń