czwartek, 6 lipca 2017

Cudowna.

Objawienia, choć wiele ich od dawna, ciągle są wyjątkową „chronioną rzadkością”. Nie często się o nich mówi, a jeszcze trudniej udowodnić, że rzeczywiście miały miejsce. W Polsce tylko jedno objawienie maryjne zostało oficjalnie uznane przez Kościół, to w Gietrzwałdzie, mające miejsce dokładnie 140 lat temu. Aż trudno w to uwierzyć, bo przecież było ich więcej. Niestety po wielu zostały tylko zapiski w kronikach parafialnych, archiwach bibliotecznych czy wspomnienia mieszkańców…

Jedno z takich „zapomnianych” objawień spisał Piotr Nesterowicz w swoim reportażu pt. „Cudowna”. 13 maja 1965 roku w Zabłudowie. To właśnie wtedy Matka Boża po raz pierwszy objawiła się Jadwidze Jakubowskiej. Dziewczyna miała wtedy 14 lat, mieszkała wraz z rodzicami i bratem w małym miasteczku. Nie wyróżniała się niczym szczególnym, w szkole uczyła się słabo, a poza nauką pomagała rodzicom na gospodarce. W tym miejscu nie wypada jednak pytać, dlaczego Matka Boża objawiła się właśnie jej – o tego nie można przewidzieć, to jest po prostu wielki dar.  


„Módlcie się i nawracajcie, bo jeśli nie, mój Syn będzie surowo karał.” *

Matka Boża Jadwidze w sumie objawiła się cztery razy, za każdym razem prosząc o to samo – o modlitwę i nawrócenie. Czyli właściwie o to, o co prosiła także w Fatimie; choć w Fatimie Maryja mówiła dzieciom nieco więcej. Czy zatem, tylko to „więcej” przyczyniło się do tego, że cud z Fatimy jest znany na cały świat, a cud z Zabłudowa został zapomniany? A może ówczesne czasy nie pozwoliły na to, by ów cud został „gruntownie” przebadany i zatwierdzony przez Kościół?

W tamtych czasach, nawet jeśli cud był prawdziwy, władze robiły wszystko, by prawda nie wyszła na jaw. Kościół dla władz państwa w tamtym okresie był dość „nie na miejscu”; wszelkie wyznawanie wiary można było uznać za sprzeciwianie się ówczesnej władzy i stać się wrogiem państwa. Dlatego władze od samego początku potępiały ten cud i walczyły z pielgrzymami. Choć pielgrzymki i tak były – licznych wierzących nie była w stanie powstrzymać nawet groźba więzienia. A księża? Cóż, nie każdy był jak ks. Jerzy Popiełuszko czy kard. Stefan Wyszyński. Proboszcz parafii w Zabłudowie prawdopodobnie po prostu nie chciał mieć problemów, więc starał się podporządkować żądaniom władzy i – nawet jeśli w cud wierzył – mieszkańcom i pielgrzymom zakazał uczęszczania na łąkę, na miejsce objawień Matki Bożej.

„Klasztor nauczył mnie modlić się i mieć nadzieję. Kiedy wróciłam do Zabłudowa, prawie wszyscy byli przeciw mnie. Wiedziałam, że wielu zwątpiło w objawienie.” **

Reportaż Piotra Nesterowicza porusza temat, który w czasach gomułkowskich starano się zagłuszyć, dlatego niewielu wie dzisiaj o tym cudzie. Nesterowicz odkrywa przed czytelnikami fakty, które, gdyby nie jego książka, do tej pory mogłyby być znane wyłącznie mieszkańcom Zabłudowa i okolicznych miejscowości. Czy jego książka jednak coś zmieni? Szanse na to, że Kościół zainteresuje się tym objawieniem i uzna go „oficjalnie” za prawdziwy raczej są niewielkie, ale mam nadzieję, że ta książka zainteresuje chociaż katolików, którym Matka Boża nie jest obojętna. Dla mnie jest on cenny, nawet bez „oficjalnego papierka” wydanego przez Kościół katolicki.

Wszystkim, którzy lubią prawdziwe historie lub tym, którzy po prostu chcieli by się czegoś więcej dowiedzieć o objawieniu w Zabłudowie, gorąco polecam książkę „Cudowna” P. Nesterowicza. Nie widzę żadnych podstaw, by podważać autentyczność tego objawienia. Nawet jeśli „nie wszystko mi się zgadza”, cud licznych uzdrowień i zeznania nie tylko rodziny Jakubowskich nie pozwala mi wątpić, że jednak to objawienie miało miejsce naprawdę.

Sia

*Piotr Nesterowicz. „Cudowna”. Dowody na Istnienie: Warszawa, 2014, s 106

** Tamże, s. 169

2 komentarze: