sobota, 27 sierpnia 2016

"...życie potrafi zaskakiwać" (Saroo Brieley - Daleko od domu)


Zgubić się, trafić do sierocińca i zostać adoptowanym przez rodzinę z zupełnie obcego kraju, to dla pięcioletniego dziecka raczej ciężkie doświadczenie. Właśnie taka sytuacja spotkała Saroo, który po kilkunastu latach po adopcji zdecydował się opowiedzieć swoją historię światu i spisał swoje wspomnienia w książce pt. „Daleko od domu”.

Saroo Brieley, gdy był mały został na chwile sam na stacji kolejowej. Była noc, chłopiec na chwile zasnął, a gdy się obudził przestraszył się, że nikogo przy nim nie ma. Pod chwilą paniki i strachu wsiadł do znajdującego się stacji pociągu, a w nim… znowu zasnął. Gdy się obudził, pociąg jechał, a obok niego nie było nikogo, nawet nieznajomych ludzi. Ale to był dopiero początek „przygód” małego chłopca, który, dotarłszy do miejscowości oddalonej o ponad 1000 km od swojego miejsca zamieszkania, musiał poradzić sobie zupełnie sam. Do momentu, aż został adoptowany przez nową rodzinę.

„Trudno chyba o kogoś, kto miałby więcej okazji niż ja, aby przekonać się o tym, jak życie potrafi zaskakiwać.” 

Historia Saroo wydarzyła się naprawdę, choć bardzo trudno w to uwierzyć. Saroo, jako małe dziecko, musiał przejść przez wiele i wiele doświadczyć; jego dzieciństwo diametralnie różniło się od dzieciństwa „normalnego” dziecka. Chłopak pochodził z Indii, mówił tylko w języku hindi, dlatego na początku po adopcji trudno było odnaleźć mu się w nowym mieście. Jego rodzice zastępczy mieszkali w Australii; chcieli i żeby Saroo czuł się u nich dobrze, dlatego nawet jego pokój urządzony był w „hinduskim stylu”. Chociaż chłopak w końcu się przyzwyczaił, chęć powrotu do rodziny, zawsze pozostała w nim żywa… Czy po 25 latach uda mu się odnaleźć biologiczną rodzinę, skoro nawet dobrze nie pamięta nazwy swojej rodzinnej miejscowości?

Wspomnienia Saroo Brieley’a czyta się z zapartym tchem. Tym bardziej, że mamy świadomość tego, iż książka oparta jest na faktach. Takie opowieści zawsze dostarczają najwięcej emocji, a także często pojawia się niedowierzanie: „Jak to możliwe, że wydarzyło się coś tak wstrząsającego…”. Ile czytelników, tyle komentarzy, takie książki nigdy nie przechodzą bez echa.

Mnie książka „Daleko od domu” głęboko poruszyła. Jest to wielowątkowa opowieść, która, wbrew pozorom, jest nie tylko o ‘zaginięciu i poszukiwaniach’. Można doszukać się w niej także wiele innych wartości: jest w niej o bezinteresownej miłości, nietypowej adopcji dziecka z Indii przez rodzinę z Australii, o pięknych relacjach z rodzeństwem, z przyjaciółmi, o ubóstwie w Indiach i losie małych dzieci w tym kraju oraz jest wiele innych prawd, które nie tylko wzruszają czytelnika, ale także pozwalają wiele zrozumieć, docenić jak wiele się ma.

„Od tamtej pory zawsze uważałem, że płaczemy, gdy stajemy w obliczu czegoś, czego nasz umysł ani serce nie może znieść, i ciało przychodzi mu z pomocą. płacz spełnił swoje zadanie – dzięki niemu moje ciało poradziło sobie z emocjami i, o dziwo, poczułem pewną ulgę.”

Słowem, moim zdaniem, jest to niesamowicie wartościowa książka + 12 lat. Zamiast setki razy czytać Harrego Pottera lub jakieś fantasy, młody człowiek przynajmniej od czasu do czasu powinien sięgnąć właśnie po tego typu książkę, która „uczy” i kształtuje osobowość. Gorąco do tego zachęcam.


SIA

2 komentarze:

  1. Będę zatem polecać, skoro to tak wartościowa książka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo interesująca książka, z chęcią po nią sięgnę!

    OdpowiedzUsuń