Zgubić
się, trafić do sierocińca i zostać adoptowanym przez rodzinę z zupełnie obcego
kraju, to dla pięcioletniego dziecka raczej ciężkie doświadczenie. Właśnie taka
sytuacja spotkała Saroo, który po kilkunastu latach po adopcji zdecydował się
opowiedzieć swoją historię światu i spisał swoje wspomnienia w książce pt.
„Daleko od domu”.
Saroo
Brieley, gdy był mały został na chwile sam na stacji kolejowej. Była noc,
chłopiec na chwile zasnął, a gdy się obudził przestraszył się, że nikogo przy
nim nie ma. Pod chwilą paniki i strachu wsiadł do znajdującego się stacji
pociągu, a w nim… znowu zasnął. Gdy się obudził, pociąg jechał, a obok niego
nie było nikogo, nawet nieznajomych ludzi. Ale to był dopiero początek
„przygód” małego chłopca, który, dotarłszy do miejscowości oddalonej o ponad
1000 km od swojego miejsca zamieszkania, musiał poradzić sobie zupełnie sam. Do
momentu, aż został adoptowany przez nową rodzinę.
„Trudno chyba o kogoś, kto miałby więcej
okazji niż ja, aby przekonać się o tym, jak życie potrafi zaskakiwać.”