poniedziałek, 21 marca 2016

Zabiłam - Bóg mi wybaczył.



Jakiś czas temu trafiła mi w ręce bardzo tajemnicza książka. Na okładce jeden tytuł – „Zabiłam”. Zanim zdecydowałam się ją przeczytać – bo przyznam się, że tytuł nie specjalnie mi się spodobał – postanowiłam poczytać trochę o autorce tej książki. Szybko natrafiłam na wywiad z Weroniką K., a to, co przeczytałam niesamowicie mną wstrząsnęło. Postanowiłam przeczytać całą tę książkę, nie z ciekawości, „jak się zabija”, ale z nadzieją, że dzięki niej coś zrozumiem…

Gdy przeczytałam wywiad z Weroniką K., niemal miałam łzy w oczach. Nie dlatego, że jej współczuję, że ją podziwiam, że przyznała się do winy, ale dlatego, że tak pięknie i szczerze opowiedziała o swoim doświadczeniu, wszystkim, co przeżyła i o całym swoim nawróceniu. Dzisiaj mało kto o tym pisze, mało kto w to wierzy, że nawet po zabójstwie można zmienić całe swoje życie, nawrócić się, przyjąć drugą szansę od Boga…


To, co zostało opisane w książce „Zabiłam” wydarzyło się na naprawdę. Autorka książki od początku opisuje wszystko, co skłoniło ją do zabójstwa i co działo się w jej życiu po dokonaniu zbrodni. Wszystko pisze z dokładnością i szczerością. To jest przerażające, ale też ma wielką wartość. Jak pisze Weronika K. w wywiadzie: „Chcę też powiedzieć, że w życiu nie ma sytuacji bez wyjścia, że Bóg wyciąga z najgorszego dna. Trzeba sobie tylko pozwolić pomóc”. I właśnie ten temat także przewija się na kartkach książki, choć w śladowych ilościach.

Czytając tę książkę, zdałam sobie sprawę, że nie każda osoba, która popełnia jakieś wielkie przestępstwo (jak na przykład zabójstwo) od razu musi być „zła”. Nikt z nas nie wie co w środku, w duszy przeżywa druga osoba. Nie znamy swoich myśli i nie mamy prawa nawet się tego „domyślać” – to byłoby wkroczeniem w czyjąś najcenniejszą, najintymniejszą i najbardziej strzeżoną sferę. Dopiero, gdy ktoś nam zaufa, gdy zwierzy się nam z tego, co przeżywa w swoim sercu, możemy spróbować mu pomóc i starać się go zrozumieć. Ale tylko „próbować” i „starać”, bo takie rany uleczyć, zmniejszyć i ukoić wewnętrzny ból może tylko Miłosierny Bóg.

Weronika K. co prawda z dokładnością opisuje wszystko, co się działo z nią od czasu zatrzymania, jak było zaplanowane zabójstwo, jak przebiegał proces sądowy, itp. Zabrakło mi jednak tego, o czym przeczytałam w wywiadzie – zabrakło mi napomnienia o przemianie, początku „nowego życia”. Jest jedynie zakończenie podsumowujące, ostatnie zdanie: „To początek reszty mojego życia”. Ale nic więcej. Jako osoba, która sięgnęła po tę książkę głównie ze względu na przeczytany wywiad internetowy, czuję się trochę rozczarowana. Ale może właśnie to rozczarowanie ma być potwierdzeniem moich powyższych i poniższych słów: że nikt nie ma prawa ingerować w nasze uczucia, osądzać nas nie znając prawdy naszego serca.

Mimo wszystko, pewnie znajdzie się także wiele osób, które zaciekawione moją recenzją oraz wywiadem z Weroniką K., sięgną po tę książkę z ludzkiej ciekawości. Człowiek tak już ma, że jest ciekawy uczuć innych, czasami wręcz lubimy „bawić się” przeżyciami różnych osób. „O, ona kogoś zabiła – to musi być interesująca historia”. Może też przez chwile tak pomyślałam. W końcu interesuję się psychologią, więc chyba powinnam coś wiedzieć o ludzkich uczuciach, emocjach? Niby tak, ale całe szczęście w tej książce jest coś więcej. Chociaż, jak wspomniałam, trochę się zawiodłam, trochę mało przeczytałam o „przemianie” Weroniki w więzieniu, choć to nie znaczy, że o tym nie było – było, tylko trzeba się dobrze wczytać.

Ten wywiad i książka przypomniały mi także piękne słowa, wypowiedziane na Apelu Jasnogórskim przez o. Stanisława Jarosza „Często muszę mówić, kiedy sam chodzę do spowiedzi: Wysoki sądzie, jestem przestępcą, proszę o wyrok, uznaję swoje winy, żałuję, przyrzekam poprawę. I zawsze można usłyszeć. Na tej podstawie, wobec tego faktu, że to Jezus zapłacił, On ma dla ciebie Miłosierdzie. Przyjmiesz – za darmo?” *. Po takim wyznaniu „zabójczyni” nie masz wyjścia, musisz uwierzyć, że to jest możliwe.

Sami widzicie, że książka jest dobra, nawet powiedziałabym „mocna”. Dlatego chyba warto ją przeczytać? Chociaż dalej będę skłaniała się ku temu – najpierw polecam wywiad, w nim jest trochę „więcej”.

Pozdrawiam,
Sia

__________________________
źródła

7 komentarzy:

  1. Wow. Kontrowersyjna lektura. Chętnie się z nią zapoznam :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytam... Wspaniale się zapowiada

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię takie mocna książki. Chętnie bym ją przeczytała.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z chęcią bym przeczytała. Lubię takie wyzwalające emocje książki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmmm... na pewno jest to ksiazka mocna i na pewno jest świetna, ale nie wiem dlaczego tematy "nawrocenia" i świadectw życia z Bogiem wydają mi się paskudnie patentyczne i na siłę... przeczytałam wiele takich książek i raczej każda wydawała mi się taką samą jak by ona chciała mi pokazać i zmusić do zmiany obecnego życia...
    Po twojej recenzji odnoszę wrażenie że tu jest inaczej i chyba jak będę mieć okazję przeczytam.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie czytałam, ale może w wolnej chwili się z nią zapoznam.
    Zapraszam do mnie na nową recenzję ;)
    http://literacki-wszechswiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubię mocne książki. Zajrzę do wywiadu i zastanowię się nad lekturą. :)

    OdpowiedzUsuń