wtorek, 1 marca 2016

„Gdzieś jest wiara, nadzieja i miłość, które nadają życiu sens.” (Kinga Facon - Samulka)


Bywają takie momenty, gdy nie widzimy sensu w naszym życiu. Mamy wrażenie, że wszystko nam się wali i nie ma ani cienia nadziei. A najgorsza w tym wszystkim bywa samotność. Brak możliwości porozmawiania o swoich problemach z kimkolwiek. Właśnie z takim problemem boryka się główna bohaterka książki Kingi Facon „Samulka”.

„Pomyślałam, że będzie tam prawie jak na obcej planecie, a o to przecież chodziło. Sama w całym kosmosie. Piękna (he, he!), samotna dama w Samulkach. Po prostu: Samulka.”

Ewa jest księgową, pracuje w przedszkolu. Ta praca nie jest jej wymarzoną, ale nie miała innego wyjścia. Każdy dzień jest dla mniej taki sam, tak, że czasami ma już wszystkiego dość. Nie ma nawet siły wstać z łóżka. Zazwyczaj jej motywacją, by wyjść z domu jest tylko pies – Kajtek. Bez niego, wyłącznie czytając, bez telewizji, internetu i radia, pewnie dawno by już zwariowała… Jednak jej problemy mają głębszy początek. Ewa nie może pogodzić się z pewnymi wydarzeniami, nie wszystko potrafi zapomnieć. Jej droga do „wyzwolenia”, szczęśliwego życia, będzie długa i ciężka, ale w tej drodze niezawodni okażą się przyjaciele (których poznaje się w biedzie) i… Marcin.

„Przebaczanie jest kwestią decyzji, nie uczuć.”

Muszę się przyznać, że na początku dość z dystansem podchodziłam do tej książki. Myślałam, że to jakaś typowa „obyczajówka”. Tymczasem, zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona. Może jakieś cechy powieści obyczajowej ten tekst posiada, ale dla mnie to przede wszystkim dobra powieść. Nie sądziłam, że „Samulka” spodoba mi się aż tak bardzo. Oczywiście, sam opis książki od razu mnie zaciekawił i pomyślałam sobie „to coś dla mnie”, ale nie spodziewałam się, że ta książka stanie się moją ulubioną.

Chyba dawno już tak bardzo nie zżyłam się z żadną bohaterką. Poniekąd nawet trochę się z nią utożsamiam – myślę, że byśmy się dogadały. Ewa jest osobą wrażliwą, chociaż twardo stąpającą po ziemi, dokładnie wie czego chce. Ma swoje określone zasady, chociaż nie zawsze wszystko jej się udaje. Pomimo, że ma depresje jest konkretna, trochę postrzelona, ale… Polubiłam ją. Polubiłam ją ze wszystkimi wadami i zaletami, i za to, że jest wielką miłośniczką książek, chociaż czyta dość dziwne – jak na swój wiek (dziecinne/młodzieżowe) – książki.

Jednym z tematów powieści jest także zagubienie duchowe głównej bohaterki. Z jednej strony zwraca się ona do Boga, z drugiej natomiast – nie może się pogodzić z tym, że On jej nie odpowiada, nie pomaga. Dziwne wydarzenia w jej życiu sprawią jednak, że kilkakrotnie pojawi się w kościele i każda jej kolejna „wizyta”, spowoduje, że coś w jej sercu, jej myśleniu, zacznie się zmieniać, zacznie dostrzegać jakiś sens w swoim życiu. Tutaj także okażą się niezawodni przyjaciele oraz tajemniczy Marcin, co do którego Ewa nie ma pewności, czy na pewno nie jest „wymyślony”, czyli, czy nie jest tylko bohaterem jakiejś książki…

„Czy ja kiedyś przestanę się bać? Czy można żyć w ciemnościach, a jednak się nie bać? Czy istnieje ktoś, kto da mi takie poczucie bezpieczeństwa, że nic nie będzie w stanie mnie przestraszyć?
 Może ciemności nie muszą znikać, może wystarczy być pewnym niezawodnej opieki?”

Ta powieść z pewnością daje sporo do myślenia. Myślałam, że nie powinnam jej teraz czytać. Najpierw jest w niej trochę o Świętach Bożego Narodzenia, ale… później także jest o Świętach Wielkiej Nocy. Bohaterka książki podchodzi do tych Świąt trochę z dystansem – to dopiero głębsze spojrzenie na otaczającą ją rzeczywistość, pogodzenie się z niektórymi wydarzeniami i zrozumienie, zaakceptowanie pewnych spraw, pozwoli jej „zobaczyć więcej”.


Samulka” jest bardzo lekką lekturą. Wielokrotnie, podczas jej czytania, śmiałam się do łez. Ciężko było mi oderwać się od tej książki choć na chwilę. Tak mnie wciągnęła, że gdybym miała więcej czasu przeczytałabym ją w ciągu jednego dnia. Tylko rozczarowało mnie zakończenie, ponieważ… książka skończyła się zdecydowanie za szybko. Dlatego mam cichą nadzieję, że kiedyś jakaś kontynuacja będzie. A jeśli nie – to z niecierpliwością czekam na kolejną powieść Kingi Facon. Autorka pisze tak wspaniałym, lekkim piórem, że aż niesamowicie przyjemnie czyta się jej debiutancką powieść. Polecam każdemu!

Sia


Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Otwarte!

11 komentarzy:

  1. Oo, gdy zobaczyłam okładkę obstawiałam zagranicznego autora a tu proszę, pozytywne zaskoczenie. Powieść zapowiada się bardzo ciekawie, recenzja mnie zachęciła ;)
    Justyna z livingbooksx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całe szczęście nasi Polscy autorzy są coraz lepi i coraz bardziej są doceniani :)

      Usuń
  2. Czasami mam ochotę sięgną po coś lekkiego, pomyślę nad tą pozycją!
    Buziaki! :*
    http://cudowneksiazki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo oryginalna lektura. Bardzo mi się podobała :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ja czuję się skuszona już po pierwszym zdaniu. Nie widzisz sensu w swoim życiu:P?? to coś dla mnie;)!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam i ostatnio wcale nie czytam, a tak mi tego brakuje, A nie mam czasu :( No cóż. Może od kwietnia znów zacznę.

    Mój blog - Klik. Zapraszam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetna recenzja, przekonałaś mnie do książki :)

    OdpowiedzUsuń
  7. kocham takie posty!
    bardzo przyjemnie się je czyta:)
    zapraszam do siebie, za obserwacje się odwdzięczam -> KLIKAJ

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratuluję kolejnej udanej współpracy :) :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Słyszałam już o tej ksiązce i mam na nią wielką chrapkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiele blogerów ją polecało, więc może kiedyś... Jak narazie nie mam na nią czasu, niestety.

    OdpowiedzUsuń