czwartek, 5 listopada 2015

Recenzja książki: Kościelna wiosna


„Kościelna wiosna” – na pierwszy rzut oka ten tytuł mówi nam niewiele. Owszem, wiemy, czym jest wiosna, ale, gdy czytamy takie hasło, ciężko nam od razu powiązać ze sobą te dwie, powiedziałabym, sprzeczne ze sobą, kwestie. Jednak, gdy wczytamy się głębiej w rozmowę z biskupem Archidiezecji Krakowskiej Grzegorzem Rysiem, jesteśmy wstanie zauważyć, że ta metafora rzeczywiście ma sens.

Już samo słowo „wiosna” powinno kojarzyć nam się z „tym, co następuje po zimie”; z przebudzeniem „na nowo” do życia, z ponownym rozkwitem, rozwojem, z wielobarwnością. I właśnie o takiej wiośnie opowiada bp Ryś, tyle że chodzi tu oczywiście o kościelną wiosnę. Bo wbrew pozorom, ale w ówczesnym Kościele katolickim także mamy do czynienia z rozwojem – i to dość sporym. Choć ten rozwój przez młode osoby nie do końca jest zauważany, to jednak ludzie starsi i księża z pewnością zauważają te „stałe przemiany” w Kościele katolickim.



A całą tę „wiosnę” zapoczątkował Sobór Watykański, który nieco uświadomił, jak ważne są stałe przemiany w Kościele; jak ważna jest „nowa ewangelizacja”*. I właśnie osobom „średnio-wtajemniczonym” w postanowienia II Soboru, książka „Kościelna wiosna” naprawdę sporo może rozjaśnić. Biskup Grzegorz Ryś doskonale wyjaśnia w niej wielką potrzebę „nowej ewangelizacji”, by zapobiec zastojowi – a nawet – rozpadowi Kościoła.

(*pod pojęciem „nowej ewangelizacji” kryje się między innymi otwartość na różnego rodzaju współczesne środki ewangelizacyjne, jak na przykład, media: prasa, telewizja, radio, a także różnego rodzaju rekolekcje, homilie internetowe, itp.)

Oprócz wyjaśniania, czym jest „nowa ewangelizacja”, biskup Archidiecezji Krakowskiej opowiada również o wewnętrznym rozwoju Kościoła, czyli powstawaniu licznych wspólnot, tworzeniu „bliższych relacji” między wiernymi w parafiach. Biskup Ryś podkreśla, jak ważne dla Kościoła są różnego rodzaju wspólnoty (choć nie zawsze są one w pełni akceptowane i rozumiane). Sama doskonale pamiętam czasy, gdy ludzie podchodzili do wspólnot z wielkim dystansem, a nawet byli skłonni uważać wspólnoty Kościelne za pewnego rodzaju „sekty” (o tym problemie również w książce wspomina bp Ryś). Prawda jest jednak taka, że ktoś, kto nigdy nie należał do żadnej wspólnoty nigdy nie będzie miał o niej właściwego zdania.

Muszę przyznać, że książkę tę na początku czyta się dość trudno; można mieć wrażenie, że jest ona napisana bardzo teologicznym językiem [że bp Grzegorz Ryś mówi bardzo teologicznym językiem - co poniekąd jest prawdą - bo książka jest zapisem rozmowy z biskupem]. Jednak, wydaje mi się, że po przeczytaniu pierwszych rozdziałów można się do tego teologicznego języka przyzwyczaić i treść będzie w pełni (albo chociaż w 80%) zrozumiała.


Jako, że sprawy Kościoła nie są mi obojętne, książkę tę przeczytałam z wielkim zainteresowaniem. Także, sam biskup Grzegorz Ryś jest osobą przeze mnie bardzo podziwianą i szanowaną, dlatego z tym większa przyjemnością wgłębiłam się w tę lekturę. I myślę, że w przyszłości chętnie sięgnę po inne książki Biskupa. A "Kościelną wiosnę" serdecznie wszystkim polecam!


A może ktoś z Was sam kiedyś należał do Oazy lub jakiejś innej wspólnoty? Jakie są Wasze doświadczenia z rekolekcji oazowych/wspólnotowych?
 Zapraszam do dyskusji!
Pozdrawiam,
Sia

9 komentarzy:

  1. Zdecydowanie nie dla mnie. To zupełnie nie moja tematyka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba nie jestem przekonana do tej książki :)
    Ptysiablog

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się ciekawie :), ale osobiście nie moja tematyka :/ Jedyną książkę, którą przeczytałam o tematyce religijnej jest biografia świętego Jana Pawła II :) Chyba na tej jednej pozycji pozostanę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się, że samo słowo " wiosna " w tytule nie czytając książki może prowadzić do przebudzenia, odrodzenia, odświeżenia itp...pozdrawiam i dziękuję za wizytę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm ostatnio często wpadają mi w ręce książki o tematyce religijnej, więc w przeciwieństwie do poprzedników zdecydowanie 'moja tematyka'. ;) Nigdzie na nią nie natrafiłam gdy szukałam innej książki religijnej. We wspólnocie jestem, choć nie jest to Oaza ani żadna z bardziej znanych, od prawie dwóch miesięcy. Czekam jeszcze żeby dołączyć się do Neokatechumenatu. Na tą chwilę mogę powiedzieć, że wspólnota wiele daje. Człowiek się otwiera, uczy się wyrażać swoje zdanie, odczytywać słowo Boże, rozmawiać o Bogu. Wspólnota daje siłę do działania, dodaje odwagi, a przy okazji można poznać wspaniałych ludzi. Zawsze po spotkaniach wracam szczęśliwa, uśmiecham się do siebie przetwarzając wszystko co się działo danego wieczoru. ;)

    OdpowiedzUsuń