sobota, 19 września 2015

Czy naprawdę wierzysz?




„Nie wiem, czy ktokolwiek z nas dostrzega pełen obraz Boskiego planu, że tak się wyrażę.
Jesteśmy jak małe dzieci, siedzące na podłodze, wpatrujące się w tył gobelinu, który jest właśnie tkany. Czasami może wdawać się nam brzydki. Kolory są pomieszane i nie ma to sensu.
Pewnego dnia, już nie będziemy siedzieć na podłodze! Przejdziemy na drugą stronę gobelinu, a geniusz Boskiego dzieła stanie się jasny. A w centrum tego wszystkiego zobaczymy Krzyż.
Ale w tym ogromnym gobelinie możemy także dostrzec pojedynczą, wyjątkową nić. Jedyną w swoim rodzaju i kolorze, dzięki której nasze życie zaczyna nabierać sensu, pojedyncza nić, bez której całość wydaje się być niekompletna. ”






Dokładnie wczoraj miała miejsce oficjalna polska premiera filmu „Czy naprawdę wierzysz”.  Na film czekałam właściwie odkąd po raz pierwszy zobaczyłam zagraniczny trailer. Miałam cichą nadzieję, że polska premiera będzie o wiele wcześniej, ale i tak cieszę się, że w ogóle się odbyła.
Scenariusz filmu  „Czy naprawdę wierzysz” został napisany przez tych samych twórców, co scenariusz do filmu „Bóg (nie)umarł”. Oglądając po raz pierwszy zwiastun miałam wrażenie, że nowy film będzie bardzo podobny do tego, co już było… i w sumie trochę miałam rację. Ale nie do końca!


„Czy naprawdę wierzysz” to film opowiadający o 12 różnych osobach – każda zmierzająca w innym kierunku; poszukująca. Samantha jest samotnie wychowującą dziecko matką; z dnia na dzień straciła męża, pracę i dom. J.D. wraz ze swoją żoną stracili jedyną córkę. Maggie straciła kontakt ze swoim ojcem, jej jedyną rodziną. Grace, choć jest osobą wierzącą i ma męża pastora, nie może zajść w ciąże, której bardzo pragnie. Elena zaszła w ciążę, której nie planowała, niedługo ma zostać samotną matką. Kriminal wraz ze swoim bratem są złodziejami i przestępcami, bez zawahania potrafiliby zabić człowieka. Carlos po powrocie z wojny, nie potrafi pozbierać się z traumy jaką tam przeżył. Joe siedział kiedyś w więzieniu, dzisiaj jest ciężko chory, a mimo to bezinteresownie pomaga innym…

To tylko kilku z dwunastu głównych bohaterów. Bo w rzeczywistości w tym filmie wszyscy grają pierwszoplanowe role. Każdy z nich jest inny, każdy ma inne problemy. Jedni są mniej wierzący, inni bardziej, a niektórzy nie wierzą wcale. Wszyscy jednak „po coś” są na tym świecie, mają jakieś zadanie do wykonania. Nawet jeśli czasami, wydaje się, że ktoś ma cały czas tylko „pod górkę” to w rzeczywistości Bóg opiekuje się każdym – pragnie szczęścia każdego człowieka.
„Nawet bardzo złe rzeczy mogą doprowadzić do czegoś dobrego”.

Niemal na samym początku filmu możemy zobaczyć scenę, w której człowiek (wg twórców filmu – kaznodzieja), idzie środkiem ulicy, niosąc drewniany krzyż. Gdy przejeżdża obok niego pastor, człowiek ten odwraca się i pyta go:

- Czy wierzysz w Krzyż Jezusa Chrystusa, w to, że umarł On za twoje grzechy?
- Wierzę. Jestem pastorem.
- Nie pytałem kim jesteś, pytałem, czy WIERZYSZ.

Tak samo jak ten pastor pewnie odpowiedziałby niejeden katolik regularnie chodzący do kościoła – wierzę, przecież chodzę co niedzielę do kościoła. Tymczasem w tej prawdziwej wierze chodzi o coś więcej. Sama znam wiele osób niewierzących, które niejednokrotnie okazują się o wiele „lepszymi” ludźmi niż katolicy – nie szukają oni okazji do pomagania innym, tylko zawsze tę okazję potrafią zauważyć, nie oczekują w nic w zamian, po prostu pomagają, bezinteresownie.

I właśnie od tego jednego, pozornie oczywistego pytania, wszystko się zaczyna. To pytanie zawsze każdego wierzącego zmusza do zastanowienia się, a później do dzielenia się swoją wiarą z innymi.

„On zawsze tu był i czekał na ciebie. Ale musisz zdecydować, kiedy zrobisz pierwszy krok, który odmieni twoje życie.”

Brat Kriminala, Pertty Boy,  pewnego dnia znalazł się w dość trudnej sytuacji: miał zabić człowieka, a później uciec z jego pieniędzmi. Pewnie dawniej nie miałby z tym żadnego problemu, jednak po „wydarzeniu z kaznodzieją”, którego wraz z bratem chcieli zabić, coś w nim zaczęło się zmieniać. Dlatego też nie zabił tego człowieka, uciekł tylko z jego pieniędzmi. Gdy policjanci już prawie go złapali,  udało mu się uciec do kościoła i tam się schować. I to właśnie tu przemieniło się całe jego życie. Mężczyzna będąc w kościele prosił Boga, by ten go ocalił, by policjanci go niezatrzymani… i udało się, nie znaleźli go w kościele. I właśnie ten cud przyczynił się do zmiany życia dawnego „przestępcy”

„Ten Krzyż będzie cię sporo kosztował”

Czasami wiara wymaga również wielkich poświęceń. „Przez” szczerą i prawdziwą wiarę możemy wiele stracić: pracę, rodzinę, pieniądze… Jeden z bohaterów filmu nie wahał się jednak przed podjęciem decyzji, czy jest gotowy walczyć o wiarę w Jezusa Chrystusa.  Gdy został oskarżony o to, że „zamiast ratować umierającego on go nawracał” – pomimo, że sam temu umierającemu nie mógł już pomóc – nie zamierzał się usprawiedliwiać przed sądem, nie zamierzał mówić, że coś zrobił źle… Pomimo namowy żony i świadomości tego, że straci pracę postanowił „przyznać się do winy” i powiedzieć, że zawsze postąpiłby tak samo, czyli zawsze byłby gotowy mówić o Jezusie, gdyby dzięki temu miał kogoś uratować od śmierci wiecznej.

„ – Wiesz, że on jest poważnie chory?
– Wiem, ale nie martw się, modliłam się za niego.”

Ten dialog jest z pewnością jednym z tych, które najlepiej zapamiętałam. Jest to fragment rozmowy małej dziewczynki ze swoją przyszywaną babcią. Dla większości dialog ten może wydawać się śmieszny, ale dla osób wierzących nie powinien być ani trochę śmieszny. Bo właśnie takiej wiary oczekuje od nas Bóg: wiary mocnej, szczerej i pewnej, czyli takiej wiary jak u małego dziecka, które jest pewne, że otrzyma wszystko, o co poprosi.

***

Ogólnie film bardzo przykuł moją uwagę. Podczas oglądania go chyba nic nie byłoby w stanie mnie od niego oderwać. Film, choć czasami wydaje się mało realistyczny, przekazuje bardzo trafnie prawdy o życiu wielu ludzi. Ktoś może pomyśle, że nie możliwe jest, żeby tyle rzeczy wydarzyło się w jednym czasie. To prawda. W jednym czasie tyle rzeczy się nie wydarzy, ale takie rzeczy zdarzają się naprawdę. Ludzie mają w życiu różne problemy i ten film przekazuje, że właśnie na osobach wierzących spoczywa szczególna odpowiedzialność, by pomagać wszystkim, niezależnie od niczego.

Oprócz tego, coś, czego bardzo dotkliwe mi zabrakło w tym filmie, to muzyka. Jeden utwór zespołu Newsboys możemy usłyszeć pod koniec, ale ta jedna piosenka to moim zdaniem zdecydowanie za mało.
Film „Bóg (nie)umarł” pokochałam chyba głównie za muzykę. Ten film niestety muszę pokochać tylko za wspaniały przekaz!

Poniżej udostępniam teledysk do końcowej piosenki z filmu.

Sia
  





_______________

*wszystkie cytaty pochodzą z filmu „Do you believe?”

12 komentarzy:

  1. Nie słyszałam wcześniej o tym filmie. Może obejrzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. o może obejrzę ; )

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie słyszałam o tym filmie, ale wydaje się być ciekawy. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. o filmie słyszałam, ale niestety po wielu przejściach dość ciężko jest mi wrócić do tematu wiary, kościoła itp. może jeszcze kiedyś mi się to uda, ale na razie trzymam się na spory dystans.
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. O filmie nigdy nie słyszałam, ale przyznam, że poraz kolejny zaciekawiłaś mnie swoją recenzją :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Słyszałam o tym filmie i jest on na mojej liście do obejrzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ogladalem na religii polecam

    OdpowiedzUsuń
  8. Oglądałam na rekolekcjach Niesamowity film ♥

    OdpowiedzUsuń